W zakamarkach praskiego Sklepowiska, pośród różnych spodków, spodeczków, filiżanek i talerzyków, wyparzyliśmy taką oto niepozorną, choć niebrzydką przecież szklankę:

Zwróciła ona naszą uwagę nie tylko wzornictwem, ale też tłoczoną na spodzie sygnaturą, która przedstawiała skrzyżowany miecz i młot.

Niby nic dziwnego, ale… Zastanowiło nas, czemu na szklance jest wytłoczony symbol, który w europejskiej kulturze praktycznie zawsze pojawiał się w odniesieniu do ideologii nazistowskiej. Do dziś nacjonaliści używają tego symbolu, na manifestacjach, w internecie – stosunkowo łatwo jest to znaleźć.

Po szybkim internetowym śledztwie wiadomo już było, że znak ten ma swoje korzenie w Niemczech –  firmowała się nim organizacja niejakiego Ottona Strassera, zwana „Czarnym Frontem”, która stała w opozycji do Hitlera, niemniej jednak była równie nacjonalistyczna:

Otto_Strasser

Firma zaś, która takiego znaku używała, to niemiecki Ruhrglas, założony w latach 30. XX w. producent szkła, głównie domowego użytku. Ruch Ottona Strassera powstał mniej więcej w tym samym czasie.

Ruhrglas

Czy był zatem związek między Czarnym Frontem a Ruhrglasem? Niestety, nie znaleźliśmy historii zakładów Ruhrglas na tyle dokładnej, żeby stwierdzić, czemu użyli tej symboliki w swoim logotypie. Jedyne co udało się znaleźć, to fakt, że firma zmieniła logo na coś przypominającego kielich (co może wskazuje na to, że znak stał się w pewnym momencie „kłopotliwy”):

ruhrglas-73659813

Stało się to na pewno po wojnie,  ale już dokładnie nie wiadomo kiedy. Fakt, że jeszcze w latach 50. i 60. był używany młot i miecz. Trudno coś więcej dowiedzieć się o Ruhrglasie, bo pod koniec lat 80. XX w. jego zakłady zostały wchłonięte przez inną firmę i marka jako taka przestała istnieć.

Ot, i tyle jeśli chodzi o nasze poszukiwania. Oczywiście ciekawi jesteśmy, skąd szklanka trafiła do praskiego sklepiku, jaka była jej historia, kiedy trafiła do Polski i w jakich okolicznościach, ale tego to już tylko domyślać się można. W każdym razie odwiedzajcie Sklepowisko, różne ciekawe rzeczy można tam odnaleźć. Szklanka kosztowała 2 zł.

Tekst i zdjęcia: Jarek Zuzga