Pałac. Wyznanie intymne

utworzone przez  | lis 15, 2017 | Felieton, Historia | 1 komentarz

Temat burzenia Pałacu Kultury i Nauki wraca do warszawskich mediów jak bumerang. Wczoraj znowu zawrzało po słowach ministra Glińskiego, który zapytany o pomysł zburzenia budynku na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości powiedział, że „nie ma nic przeciwko“. Dla jednych symbol stalinizmu, dla innych najbardziej rozpoznawalny symbol miasta, a dla mnie przede wszystkim miejsce, gdzie spędzam 40 godzin tygodniowo. I nie, nie zgadzam się na żadne jego wyburzenie.

Palac Kultury i Nauki, PKiN
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Od zawsze oczywiste było dla mnie to, że gdyby dało się cofnąć czas, wolałabym żeby ten fragment miasta wyglądał jak przed wojną. Ale czasu cofnąć się nie da, więc nie będziemy się tu teraz nad tym rozwodzić. Potem coś się zmieniło. Najpierw był film dokumentalny „Pałac” w reżyserii Tomka Wolskiego, później reportaż Beaty Chomątowskiej „Pałac. Biografia intymna”. To one w dużej mierze zmieniły moje postrzeganie Pekinu (i film i książkę polecam). Podejrzałam go od środka, poznałam historie ludzi, którzy go projektowali i budowali, którzy tworzą go dziś. Stał mi się… bliższy.

Niedługo potem zaczęłam pracę w jednym z biur mieszczących się w Pałacu. Od tamtej pory mogę codziennie obserwować ten żywy organizm od samego środka i powiem Wam szczerze, że to ciekawa obserwacja i pasjonujące doświadczenie – otworzyć potwornie ciężkie drzwi wejściowe (czy to możliwe, żeby w poniedziałki rano były cięższe niż w inne dni tygodnia?), podglądać sędziwych panów z ochrony, na których biurkach dzwonią jeszcze ogromne telefony z tarczą, zastanawiać się dokąd prowadzą małe tajemnicze drzwi na korytarzu (zawsze zamknięte – sprawdzam regularnie!), przeżyć chwile grozy, gdy nagle ktoś zaczyna mówić przez trzeszczące głośniki głosem jak z zaświatów, wpaść po kanapkę do Ciasteczkowa do najmilszej na świecie pani Agnieszki, która w Pałacu zna chyba wszystkich i pamięta doskonale, kto jakie kanapki kupuje, czy wreszcie poobserwować tłumy turystów w kolejce na taras widokowy i słuchać ich zachwytów nad architekturą, która często jest im zupełnie obca i dlatego niezwykle ciekawa. To za ten mikroklimat Pałac lubię najbardziej.

Warszawa przedwojenna zniknęła bezpowrotnie, po odbudowie powstało w pewnym sensie nowe miasto. Jeżeli spojrzymy w tym kontekście na Pałac Kultury i Nauki, to właśnie on stał się symbolem tej nowej Warszawy. Symbolem, bez którego bardzo trudno wyobrazić sobie dziś stolicę Polski. I jeśli ktoś kiedyś faktycznie będzie chciał go wyburzyć, będę pierwsza w kolejce, żeby przykuć się na znak protestu do tych diabelsko ciężkich drzwi.

Magda Liwosz
fot. Jarek Zuzga