U kogo ubierała się kiedyś stolica? Czy wolno było nosić sztuczne kwiaty do pracy? Dlaczego wypadało chodzić co tydzień do fryzjera? – o przedwojennej modzie Warszawy rozmawiamy z Zuzanną Żubką-Chmielewską i Joanną Mruk.
Na zdjęciach przedwojennej stolicy widzimy elegancko ubranych warszawiaków. Czy rzeczywiście całe miasto zakładało na co dzień rękawiczki i kapelusze?
Warszawa była przed wojną bardzo eleganckim miastem. Właściwie trudno byłoby znaleźć na ulicy kobietę bez kapelusza. Nawet w czasie okupacji starsze wiekiem panie starały się zakrywać głowę, chociażby chustką. Tylko młode dziewczyny decydowały się na chodzenie z odkrytymi włosami. Kapelusze towarzyszyły kobietom od dziesięcioleci i były elementem stroju, który najszybciej zmieniał się pod wpływem mody. Zamawiano je u modystki lub kupowano gotowe modele, jednocześnie wiele kobiet umiało samodzielnie nakrycia przerobić i odświeżyć. Równie niezbędnym dodatkiem były także rękawiczki i torebki. Strój oczywiście musiał być zawsze czysty i wyprasowany. Wyjątkową uwagę przywiązywano także do wyglądu obuwia – musiało być wypastowane, bez cienia brudu.
Co było wtedy modne?
Trudno opisać w kilku słowach modę międzywojenną. Zmieniała się ona właściwie z sezonu na sezon, co łatwo można zauważyć w ówczesnych magazynach dla pań. W przeciągu dwudziestu lat damska suknia wyraźnie się skracała lub wydłużała, różnicował się kształt rękawów, nakryć głowy, zmieniały się fryzury. Tuż po pierwszej wojnie światowej kobiece stroje sięgają do połowy łydki, są dość luźne, z obniżonym stanem. W połowie lat dwudziestych spódnica skraca się do kolan, włosy powinny dochodzić do linii ucha, a mały kapelusz – „kask” – ciasno leży na głowie, ledwo odsłaniając oczy. Modna pani to „chłopczyca”.
W latach trzydziestych powraca bardziej kobieca linia. Suknie i spódnice dzienne sięgają do połowy łydki, a wieczorowe i balowe do ziemi. Pełniejsze niż w poprzedniej dekadzie kształty podkreślają kreacje krojone ze skosu i dopasowane kostiumy. Mile widziane są też wzory kwiatowe i falbanki. Nieduży kapelusik już nie zakrywa całej głowy, tylko uroczo ją zdobi, jest figlarnie przekrzywiony na bok. Włosy są dłuższe, najlepiej ułożone w fale. W przededniu wojny dolna linia damskiego stroju znów wraca w okolice kolan, a charakterystycznym elementem stają poszerzane, watowane ramiona. Głowę zdobią wymyślne kapelusze i spiętrzone nad czołem loki.
Warto zauważyć, że przy takiej dynamice zmian, właściwie niemożliwe było noszenie przez 10-15 lat tego samego stroju. Dziś nie mielibyśmy z tym problemu. Obecnie obowiązuje tak wiele fasonów i długości, że niemodny ubiór nie rzuca się tak w oczy. Kapeluszy raczej nie nosimy, więc ten problem mamy „z głowy”. Jednocześnie pamiętajmy, ze dawniej nie posiadano w szafie zbyt wielu egzemplarzy garderoby, więc stroje używane prawie codziennie szybko się „znaszały” i często trzeba było sprawić sobie odzież nową, najlepiej według aktualnej mody.
Co było uznawane za modową wpadkę?
Ówczesne poradniki dotyczące ubioru wymieniają kilka „odzieżowych wpadek”. Najczęściej nie chodzi jednak o ubiór „niemodny” – niezgodny z aktualną linią. Dużo częściej pojawiają się przestrogi odnoszące się do wkładania ubioru nieodpowiedniego do okazji, czyli np. sukni do ziemi na popołudniowy spacer, lub stroju sportowego do pracy. W pracy niewłaściwe byłoby także pokazanie się w stroju z dodatkiem dużej ilości falban, koronek, czy sztucznych kwiatów. Niestosowne było też pokazywanie zbyt dużo ciała. Uda mogły być odkryte tylko w sytuacjach sportowych, a głębokie dekolty pojawić się mogły jedynie w kreacjach wieczorowych. Poważnym faux pas było też noszenie stroju niewyprasowanego, więc ubiór lniany na oficjalne okazje był raczej niestosowny.
Czy mężczyźni dbali o strój?
Mężczyźni w okresie międzywojennym niezwykle dbali o strój. Najczęściej nosili stroje dziś uważane za oficjalne – marynarki, żakiety, fraki, smokingi, oczywiście szyte na miarę i dopasowane do pory dnia i okazji. Do tego zaprasowane spodnie i kapelusz na głowie – dzienną porą modeli do wyboru było kilka, wieczorową – koniecznie cylinder. Na rękach rękawiczki i nadal bardzo często laseczka. Panowie niezwykłą wagę przykładali do właściwej fryzury – wówczas z tyłu krótkiej, na karku podgolonej. Wymagało to cotygodniowej wizyty u fryzjera. Dobrze było mieć przy sobie grzebień, by zaczesać gładko włosy.
Czy w tamtym czasie były nazwiska, które wyróżniały się w świecie mody? Na przykład projektanci, krawcowe, kapelusznicy? A może komentatorzy mody?
W warszawskim świecie mody prym wiódł ekskluzywny Dom Mody „Bogusław Herse” mieszczący się na skrzyżowaniu ulic Marszałkowskiej i Kredytowej. Otwarty jeszcze w XIX wieku przetrwał do 1936 roku, a o jego powodzeniu najlepiej świadczy okazały nagrobek założyciela na Powązkach. W latach dwudziestych popularnością cieszył się także magazyn z damskimi strojami Gustawa Zmigrydera.
Dla szerszego odbiorcy przeznaczony był Dom Towarowy „Bracia Jabłkowscy” organizujący także sprzedaż wysyłkową i częste wyprzedaże. Bardzo wiele strojów zamawiano nadal u krawcowych.
Elegancki mężczyzna garnitury zamawiał u Zaremby, a buty u Kielmana. Obie te firmy istnieją w stolicy do dziś. Modne wzorce rozpowszechniały się oczywiście za sprawą prasy kobiecej, ale przede wszystkim najważniejszym medium stało się kino. Ubiory pojawiające się na ekranie nie wychodziły spod ręki kostiumografa, ale wypożyczane były z pracowni i domów mody. W napisach, a najczęściej na anonsach, afiszach, ulotkach i w prasie pojawiały się nazwy i adresy firm, które użyczyły swoich strojów. Często pojawiała się tu postać Boguchwała Myszkorowskiego, którego pracowania stała się niezwykle popularna w latach trzydziestych wśród warszawskich elegantek.
Polska moda najczęściej odzwierciadlała trendy z zagranicy, przede wszystkim z Paryża. Naszych rodzimych projektantów starała się wspierać Zofia Raczyńska-Arciszewska, która w latach trzydziestych w swojej kawiarni „Sztuka i Moda” organizowała pokazy mody. Ważnym wydarzeniem w interesującym się strojami towarzystwie były „Bale Mody” organizowane w Hotelu Europejskim. Wybierano na nich króla i królową balu, a decyzje i stroje były szeroko komentowane w prasie. Prawdziwymi ikonami stylu byli przede wszystkim aktorzy i aktorki, ale także politycy. W tej ostatniej grupie przywołać należy przede wszystkim prezydenta Ignacego Mościckiego i Jadwigę Beckowa, żonę ministra spraw zagranicznych.
Co ciekawego z tamtych czasów Waszym zdaniem można by było zaaplikować do dzisiejszej mody? Co mogłoby spodobać się współczesnym warszawiakom?
Dziś z pewnością można by zaadaptować ówczesny styl sportowy – wygodny, niezobowiązujący, a jednocześnie gustowny. Pewne rozwiązania dotyczące kroju i szycia też zasługują na uwagę – są zresztą stosowane dość nieświadomie przez młodych projektantów. Z zazdrością patrzymy też na jakość wykonania ówczesnej odzieży. Precyzja kroju, elegancja szycia, a w latach trzydziestych wydobycie atutów damskiej sylwetki mogłyby wrócić do dzisiejszej mody.
Macie własne kolekcję ubiorów i akcesoriów historycznych. Co się w niej znalazło?
Tak, obie mamy własne kolekcje ubiorów i akcesoriów historycznych. Zaczęło się od rzeczy znalezionych w domu, związanych z naszą rodziną, z babciami, prababciami. Później uzupełniałyśmy zbiory darami, zakupami na targach staroci, czy znaleziskami z piwnic i strychów. Mamy kapelusze, nuty, rękawiczki, torebki, biżuterię. Najmniej jest ubrań, sukienek. Trudne lata okupacji powodowały, że kobiety znaszały i przerabiały przedwojenne stroje, więc niewiele z nich zostało. W ramach Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Bluszcz” rekonstruuje się też stroje, dzięki czemu można tę lukę niejako uzupełnić. Mamy też oczywiście skarby trochę starsze i trochę młodsze. Nasze zbiory pokazałyśmy niedawno na autorskiej wystawie „Dokąd sięgam pamięcią. Moda kobieca 1890-1990” w Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu.
Na zdjęciach w większości jest babcia autorek tekstu – Jadwiga z Piątkowskich Bronic.
Jadwiga z Piątkowskich Bronic z przyjaciółką na warszawskiej ulicy – początek lat 30-tych. Zimniejszą porą noszono płaszcze z obfitymi futrzanymi kołnierzami.
Przyjaciele Jadwigi na spacerze w Wilanowie – 1935r. Mężczyźni w rękach trzymają kaszkiety – mniej zobowiązujące nakrycie głowy. Na swobodne okazje panowie mogli włożyć pumpy – spodnie kończące się pod kolanami. Jedna z kobiet nosi bluzkę zdobioną ludowymi wzorami – zjawisko bardzo modne w latach 30-tych. W drugiej damskiej sylwetce charakterystyczna dla dekady spódnica zapinana na guziki i pasek z wyrazistą klamrą.
Jadwiga z Piątkowskich Bronic w mieszkaniu ojca na warszawskiej Pradze – lata 20-te (1924r.) Charakterystyczna linia dekady – obniżony stan.
Przyjaciółki Jadwigi na warszawskiej ulicy – lata 30-te. Panie noszą typowe dla dekady spódnice sięgające połowy łydki, paski podkreślające talię i kapelusze przekrzywione na bok.
Jadwiga z Piątkowskich Bronic na warszawskiej ulicy – lata 30-te. Niezwykle popularny i praktyczny wełniany kostium, dodatkowo rękawiczki i torebka.
Przyjaciółki Jadwigi na warszawskiej ulicy – lata 20-te. Kobiety miały do wyboru – sukienkę i najmodniejszy zestaw zwany garsonką: plisowana spódnica i luźna bluza. Na głowach kapelusze typu kask.
Autorkami tekstu są kuzynki: Zuzanna Żubka-Chmielewska i Joanna Mruk.
Zuzanna Żubka-Chmielewska – historyk mody, wykładowca w Międzynarodowej Szkole Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie.
Joanna Mruk – absolwentka Instytutu Historycznego UW, założycielka Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Bluszcz”.
Zainteresowanym polecamy książkę A. Sieradzkiej „Moda w przedwojennej Polsce” oraz wizytę na fanpage’u wystawy: https://www.facebook.com/DokadSiegamPamiecia
Jednocześnie zapraszamy na wykład – w najbliższy piątek 13 marca Joanna Mruk opowie o modzie w okupowanej Warszawie (godzina 17:00, siedziba Oddziału Warszawskiego SHS – Rynek St. Miasta 27 – wejście przez restaurację Fukiera lub od ul. Piwnej 44)
https://www.facebook.com/events/363486953837068/