Jego działalność można by uznać za destrukcyjną dla wizerunku dzielnicy i nazwać ją antypromocją. Szare murki, obdrapane bloki, wątpliwej wartości grafitti na śmietnikach, to wszystko możecie znaleźć na stronie Ursynów Zapomniany. Nie przeszkadza to fanom jego strony, wręcz przeciwnie, wciąż ich przybywa.
Na Ursynowie mieszka od 20 lat. Dzielnicę zna jak własną kieszeń i trudno mu sobie wyobrazić, by być gdziekolwiek indziej. Zresztą nie chciałby być gdzie indziej. Od dziecka szwendał się po okolicy, grywał w nogę na boiskach z piachu na Kabatach (nie było jeszcze orlików), biegał z pistoletem na kulki po polach, na których teraz stoją osiedla. Sebastian Kalinowski, bo to on jest twórcą strony Ursynów Zapomniany, opowiedział o tym jak ona powstawała, skąd czerpie inspiracje do swoich zdjęć i jakie ma plany na rozwój fanpage’a.
Skąd pomysł na stronę?
To wszystko wzięło się z tych miejsc, które przez lata mijałem, które nie zmieniły się, a które są na widoku. Jak chodziłem nad Dolinkę, na granicę dzielnicy, to mimochodem w głowie zostawały obrazy. Później zacząłem się interesować bardziej świadomie tym, gdzie jestem, czytać o historii dzielnicy. Od tego była niedaleka droga do strony.
Jaki jest cel pokazywania tych miejsc?
Pewnie prędzej zainteresują one osoby, które je znają, dla których nie są zaskakujące. Choć powinny, bo jeśli przyjmiemy, że to najmłodsza, najbogatsza dzielnica, to takie miejsca nie bardzo pasują do tego obrazu. Przede wszystkim stroną interesują się ludzie z Ursynowa, ale spotkałem się też z opiniami, że fanpage burzy stereotypy, ludzie mówią – a myślałem, że tam jest ładnie i sterylnie, myślałem, że tam wszystko jest nowe. Przecież nawet te wszystkie bloki z początku lat 90. nie wyglądają jakoś bajecznie. Ja pamiętam drogę do metra Kabaty po płytach między krowami, to jest coś, co dzisiaj jest bezcenne.
Co to znaczy zapomniany?
Taki, o którym nikt nie myśli i nikt nie chce wiedzieć. Zapomniany, czyli opuszczony. To miejsca zapomniane przez ludzi, na których nikomu nie zależy, żeby wyglądy lepiej, nikt o nich nie myśli a więc nikt o nich nie pamięta.
Zdarza się Tobie odwoływać do sentymentów?
Tak, ludzie patrzą i mówią, to tam robiłem zakupy jak mieszkałem na Ursynowie
Takim symbolem jest neon Ursynów, to nasz dziki zachód, jego połowa jest jakby zjedzona, a wciąż stoi i pewnie nieprędko się to zmieni.
Fani strony podsyłają zdjęcia?
Tak, dostałem kilka, ale niestety nie wszystkie się nadają. Mam jednak zamiar stworzyć dla nich osobny album. To wpisuje się w w mój plan rozwoju strony. Chcę, żeby było trochę więcej treści np. historii dzielnicy, żeby pojawiały się archiwalia, ale też nie chcę, żeby to było coś wielkiego jak portal.
Wybierasz miejsca do zdjęć, bo je kojarzysz, czy trafiasz na nie przypadkiem?
3/4 zdjęć to są miejsca, których nie szukałem, ale wiedziałem, gdzie iść, jak wytyczyć trasę, żeby je znaleźć. Na niektóre trafiałem, bo sprawdzałem lokalizacje, w których nie bywałem. Chodziłem i robiłem zdjęcia brzydkim rzeczom. A ludzie, których spotykam często mówili – to trzeba zburzyć, po co robić zdjęcia.
Na stronie raczej nie pojawiają się historyczne miejsca, dlaczego?
Miejsca historyczne, często otoczone są pamięcią, a mnie interesują miejsca zapomniane. To, żeby były w świadomości to zadanie powołanych do tego instytucji, a nie moje. Ja ocalam od zapomnienia miejsca innego rodzaju, niektóre z nich pewnie nie są warte pamięci.
Ulubione zapomniane miejsce?
Trudne pytanie. Moje pierwsze zdjęcia to była stacja postojowa metra, mur za nią. Poza tym tory, jeziorko. Tam poszedłem na początku.
Rozmawiała: Iza Kieszek-Wasilewska
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony Ursynów Zapomniany.