Przyznam szczerze, że tutejszy folklor muzyczny jest mi bliski od samego początku mojej przygody w Warszawie. Jednak im bardziej zgłębiałam temat, tym coraz trudniej było mi się w tym wszystkim połapać – Kapela Czerniakowska, Praska, Warszawska, Warszawska Kapela z Targówka, powtarzające się nazwiska w składzie różnych zespołów… Przyznajcie, łatwo się pogubić. Podjęłam jednak wyzwanie i spróbowałam uporządkować nieco ten temat.

Nie bez kozery zacznę od… Sylwestra Kozery i Kapeli Czerniakowskiej, ponieważ wszystko zaczęło się właśnie od pewnej potańcówki przy ich akompaniamencie, na którą trafiłam przypadkiem.

KAPELA CZERNIAKOWSKA powstała w 1968 r. Na przestrzeni lat jej skład wielokrotnie się zmieniał – z pierwotnej ekipy dziś w zespole pozostał już tylko wspomniany wyżej Sylwester Kozera, współzałożyciel, wokalista i… bandżolista. Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że banjo to instrument z bardzo charakterystycznym brzmieniem (trochę podobnym do mandoliny) znany już przed wojną, rozsławiony przez samego Stanisława Grzesiuka. W ciągu tych 44 lat działalności na scenie zespół miewał swoje wzloty – kilka złotych płyt, nagrania w kraju i za granicą, współpraca z prawdziwymi sławami polskiej sceny estradowej (to z nimi swoje ostatnie koncerty dał sam Mieczysław Fogg) i upadki. Kiedy w 1982 r. z zespołem pożegnał się współzałożyciel kapeli Stasiek Wielanek, dla ferajny z Czerniakowa zaczęły się właśnie te trudniejsze czasy. Kozera występował przez chwilę z Orkiestrą z Chmielnej, by w końcu zorganizować trzyosobową grupę objazdową i ruszyć na podbój warszawskich podwórek. Sam tak wspomina te czasy:

„Mieliśmy wzmacniacz akumulatorowy i systematycznie obchodziliśmy warszawskie dzielnice: Sadyba, Ursynów, Mokotów, Wola, Praga… Przez cały rok obeszliśmy wszystkie. To były lata 90, na początku przemiany Warszawa była zupełnie inna. Kiedyś na osiedlu na Wolumenie ustawiliśmy sobie nasz wzmacniacz i jak skończyła się msza w radiu, zaczęliśmy grać. Okna się otwierały i było biało od kartek z zamówieniami: dla Pani od sąsiada z piątego piętra, to dla sąsiadki z ósmego… Trudno było odejść, ludzie wychodzili, bawili się. Cztery lata później zaczęło się wyludniać. Ostatni raz byłem na blokach chyba w ’97 roku na Orliku, na Gocławiu. Zagraliśmy „Warszawa da się lubić” i nic, pusto. Zagraliśmy drugi utwór, trzeci… i dopiero po jakimś piętnastym utworze ludzie się interesowali. A teraz w ogóle nie ma to sensu, bywa wręcz niebezpiecznie* ”.

W końcu jednak udało się znaleźć muzyków i reaktywować kapelę. I całe szczęście!

ProjektPraga(1) - 104

Pan Sylwester ze swoją bandżolką.

STASIEK WIELANEK dwa lata po odejściu z Kapeli Czerniakowskiej założył KAPELĘ WARSZAWSKĄ, która stanowiła kontynuację propagowania tradycji podwórkowych. W ich repertuarze znalazły się utwory wojenne, rubaszne przyśpiewki czy wreszcie piosenki „o szemranym klimacie”. Sam Wielanek o tym repertuarze mówi, że te piosenki są „najbardziej warszawskie z warszawskich”. Warto podkreślić, że Kapela ma na swoim koncie aż 30 płyt długogrających. Wśród znanych szlagierów sporo jest jednak autorskich utworów Wielanka, który oprócz komponowania muzyki również pisze, wystarczy wspomnieć antologię piosenki warszawskiej zatytułowaną „Szlagiery starej Warszawy” – prawdziwy rarytas dla pasjonatów historii polskiej piosenki i rozrywki.

Z Czerniakowa przenosimy się na drugą stronę Wisły, a dokładnie na ul. Targową i Bazar Różyckiego. RÓŻYC ORCHESTRA powstała w marcu 2006 r. z inicjatywy Stowarzyszenia Kupców Warszawskich Bazaru Różyckiego. To prawobrzeżny projekt Sylwestra Kozery, znanego przecież z dużej odwagi i otwartości muzycznej (na koncie m.in. nagrania z hip hopowcami a niedawno udział w nagraniach afrykańskich wersji szlagierów warszawskich). Tworząc Różyc Orchestrę, Kozera chciał nawiązać do przedwojennych tradycji i stworzyć zespół „na samych drutach”, czyli bez instrumentów klawiszowych. Tak muzycy zagrali m.in. na Urodzinach Pragi w 2011 r. czy na otwarciu kina Praha.

Pozostajemy nadal na Pradze. KAPELA PRASKA, początkowo znana jako „Kapela nowa z Rembertowa” istnieje od 1988 r. Ma na swoim koncie liczne koncerty w kraju i za granicą, festiwale, festyny, jarmarki – jak widać mimo swojej nazwy muzycy zdecydowanie nie ograniczają się do prawej strony warszawskiej Wisły. Obecnie kierownikiem kapeli jest akordeonista i wokalista Czesław Jakubik. Czy to właśnie muzyków z Kapeli Praskiej uwiecznił Andrzej Renes na Pomniku Praskiej Kapeli Podwórkowej? Nic mi na ten temat nie wiadomo. Jedno jest pewne – uroczystość odsłonięcia pomnika w 2006 r. uświetnił występ zarówno Kapeli Praskiej, jak i Różyc Orchestry.

IMGP1423

Pomnik Praskiej Kapeli Podwórkowej u zbiegu ulic Floriańskiej i Kłopotowskiego – po wysłaniu smsa można wysłuchać jedną ze 100 piosenek graną przez kapelę.

Nieładnie tak wyliczać wiek kobiecie, jednak zdecydowanie najstarszą podwórkową kapelą warszawską jest ORKIESTRA Z CHMIELNEJ. Formalnie działa od lat 50. XX w., jednak mówi się, że jej początki sięgają nawet lat 30 i Wielkiego Kryzysu. To właśnie Orkiestrę z Chmielnej można czasem spotkać np. w przejściu podziemnym pod rondem Dmowskiego, gdzie od wielu już lat wytrwale przygrywa pędzącym w różne strony mieszkańcom stolicy, czy na rogu Nowego Światu i Chmielnej. Janusz Mulewicz – wieloletni kierownik orkiestry, aktor i kompozytor często podkreślał fakt, że Orkiestra z Chmielnej nie była nigdy profesjonalnym zespołem muzycznym. W swoim składzie (który bywało, że liczył nawet ok. 20 osób – jak na orkiestrę przystało!) znajdowali się ludzie różnych zawodów, np. ślusarze czy zegarmistrze. W ten sposób po prostu sobie dorabiali, dobrze się przy okazji bawiąc. Niewątpliwie ogromnym ciosem dla zespołu była śmierć Mulewicza w marcu br.

Na tegorocznym kercelaku, czyli tradycyjnej gwarnej imprezie na warszawskiej Woli nawiązującej nazwą do największego targowiska przedwojennej stolicy, zagrała WARSZAWSKA KAPELA Z TARGÓWKA. Zespół ten powstał w 1995 r. Spośród wyżej wymienionych kapel niewątpliwie wyróżnia ją fakt, że oprócz 5 panów w składzie zespołu znalazła się również pani – Agnieszka Wojakowska, skrzypaczka i wokalistka.

Na sam deser został mi zespół CZESSBAND – zupełnie świeża krew! Muzycy tej kapeli  w niezwykły sposób łączą warszawski folk miejski z przeróżnymi etnicznymi inspiracjami. Muzyka warszawska, jak na muzykę stolicy przystało, zawsze była otwarta na wpływy z zewnątrz (np. tango apaszowskie ma przecież swe korzenie w Argentynie) – o tym właśnie chce przypominać w swoich aranżacjach Czessband. Oprócz zamiłowania do warszawskiego folkloru widać u nich też zamiłowanie do tradycji podwórkowych – przy odrobinie szczęścia można usłyszeć ich charakterne wykonanie Pałacyku Michla przy Chmielnej czy w przestrzeni niektórych warszawskich podwórek.

IMGP2220

Koncert Czessbandu podczas VI Jarmarku Floriańskiego na Pradze w 2011 r.

Czy to już wszystkie kapele warszawskie? Z pewnością nie. Wiele jest przecież tych bezimiennych, które można spotkać na stołecznych podwórkach, ulicach czy placach. Niestety coraz rzadziej. Wielka szkoda, że ta podwórkowa tradycja zanika. Ja nie tracę jednak nadziei, że pewnego dnia usłyszę pod swoim oknem to charakterystyczne brzmienie akordeonu, bandżoli, skrzypiec i gitary – typowych dla podwórkowych kapel instrumentów. Mam już nawet gotowe zamówienie zapisane na chusteczce: „Ballada o Felku Zdankiewiczu dla sąsiada z czwartego piętra”.

Tekst: Magda Liwosz

Zdjęcia: Magda Liwosz, Jarek Zuzga

* Źródło: Co jest Grane, Gazeta, 13.01.2012 r.