Poznajecie te widoki?

Tak, to nasza Warszawa. Ale prawie jej nie widać, bo zasłoniły ją plandeki i reklamy. Razi Was to?

Okazuje się, że są ludzie, którym nie jest obojętne, że Warszawa, a właściwie cała Polska tak właśnie wygląda. Elżbieta Dymna i Marcin Rutkiewicz, twórcy inicjatywy „Miasto moje a w nim” mieli odwagę zmieżyć się z tym problemem, co zaowocowało wydaniem albumu pt. „Polski outdoor. Reklama w przestrzeni publicznej” (Wydawnictwo Klucze, 2009). Zdjęcia, które widzieliście na początku, to przykładowe karty z tegoż albumu.

Cóż – smutny to album, choć doskonale zaprojektowany i ze smakiem wydany, a wartości zebranego w nim materiału fotograficznego nie sposób przecenić. Smutny – bo dobitnie pokazuje, jak bardzo my sami potrafimy oszpecić przestrzeń, w której żyjemy, jak bardzo „dzika” reklama zepsuła nasz krajobraz. Ale taka miała być jego rola – autorzy chcieli poruszyć sumienia osób, które decydują o wyglądzie naszego otoczenia. Dlatego album trafił (i to za darmo!) do ministrów, prezydentów miast, burmistrzów gmin, wojewodów oraz do różnych stowarzyszeń i fundacji, niebawem dostaną go też posłowie. Oby przyniosło to jakiś skutek!

Jeśli bywacie na zachodzie Europy, wiecie zapewne, że miasta wcale nie muszą tak wyglądać, a reklama może funkcjonować w przestrzeni publicznej w sposób cywilizowany. Niedawno miałem w ręku przewodnik po Polsce, wydany w Holandii, dla Holendrów. Przykro mi było, że osobny rozdział był tam poświęcony właśnie problemowi reklamy zewnętrznej, która w dziki sposób opanowała nasz krajobraz, oszpecając go dokumentnie. Pisano o tym jak o przedziwnym, niezrozumiałm zjawisku. I w sumie racja – czemu sami sobie to zrobiliśmy?

Cały album możecie pobrać stąd, polecamy.

Jarek Zuzga