Dziś w Rozmowach przy Oknie Kinga Kulon, która w ramach swojej działalności Drugie Szycie zajmuje się twórczym recyklingiem tkanin – bez problemu ze spódnicy zrobi bluzkę, a z bluzki torbę! Prowadzi także w Warszawie przeróżne warsztaty z kreatywnego szycia. Ponadto nieźle fotografuje, o czym może świadczyć wyróżnienie w pewnym konkursie. Już dziś możemy zdradzić, że 11 maja podczas 3. edycji Okna będziemy szyć pod okiem Kingi nowe szaty dla Warszawskiej Syrenki…

251977_418484281520208_1683870577_nWarszawa to miasto… duże i małe, betonowe i zielone, nowoczesne i zapyziałe… czyli pełne sprzeczności! I właśnie to..

W Warszawie lubię… że wciąż mnie zaskakuje, że jest tu co odkrywać, gdzie chodzić i na co się gapić, że potrafi mieć tyle rozmaitych odsłon. Ostatnio też z radością obserwuję jak to tu to tam wyrastają nowe lokalne, oddolne inicjatywy, to mnie bardzo cieszy. Że co raz więcej jest miejsc i inicjatyw swojskich i charakternych poukrywanych gdzieś poza głównym nurtem wielkomiejskiej stolicy. Te różne garażówki, święta ulicy, no i oczywiście lokalne kawiarnie w funkcji domów kultury.

W Warszawie nie lubię… Starego Miasta. Serio! A przynajmniej nie lubię go tak jak lubi się starówki w jakimkolwiek innym mieście, ta nasza niestety jest tylko taka „nanibowa”, jakaś taka nieżywa. Nie lubię też tych wielkich długich dojazdówek (jak Łopuszańska albo Al.Krakowska) i pokonywania ogromnych odległości by dostać się z jednego końca miasta na drugi. Nie za bardzo też lubię jeździć metrem. Głównie dlatego, że nic nie widać przez okno.

Prawdziwy warszawiak to... niewielu znam takich z dziada pradziada… Ale w tej mieszaninie przyjezdnych widzę dużą wartość i bogactwo. Najbardziej cenię tych, którzy nie tylko śpią, robią zakupy i pracują ale aktywnie wpływają na kształt naszego miasta, na życie swojego osiedla, swojej ulicy.

Moje ulubione miejsce w tym mieście… moja dzielnica (też nabyta, nie z urodzenia) Włochy – małomiasteczkowa enklawa, gdzie za każdym wyjściem z domu jest komu powiedzieć „dzień dobry”, skąd do tej pory jeździ się „do Warszawy”, gdzie większość zabudowy pamięta lata 30te albo chociaż 50te. Bardzo lubię też Powiśle, głównie skarpę z widokiem, wiadukty zupełnie jak w Berlinie, trasę spacerową wzdłuż rzeki. Lubię też niektóre części Pragi, które przypominają mi ukochane Palermo, nigdzie indziej nie toczy się na ulicy takie „zwykłe życie” jak tam.  Bardzo lubię też trasę tramwajową z Jelonek na Pragę właśnie. Pamiętam jak w liceum czytałam jeżdżąc tamtędy „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego” Białoszewskiego i zwłaszcza na Woli wszystko ożywało…

Jeśli nie Warszawa, to… jednak miejsce o mniejszych gabarytach i z różnicą wysokości, żeby można było wejść wyżej i spojrzeć w dół albo żeby gdzieś w perspektywie ulicy wyłaniały się góry. Miasta zbudowane „na płaskim” jak nasze wydają mi się jednak dość klaustrofobiczne. A konkretniej jeśli nie Warszawa to… Grenada, Lyon, Porto.. ciągnie mnie na południe.

_________________________________________________________________________

Czym jest Drugie Szycie?

Drugie Szycie to moja niedawno powstała pracownia „artystycznych przedmiotów użytecznych”. Mam pasję szperacza, wynajduję różne dziwne ubrania o specyficznych tkaninach, tnę, pruję i zszywam na nowo. Tak powstają nerki, torby, akcesoria dla dzieci i wszystko inne, czego można sobie zażyczyć. Bardzo lubię tworzyć na indywidualne zamówienie, to trochę jak praca ze scenariuszem w filmie czy teatrze (z którą też mam do czynienia) – wtedy mam pewność, że to co robię jest z „tej bajki”, dla konkretnego bohatera. Bardzo leży mi na sercu dbałość o środowisko, moja działalność więc wpisuje się w ideę upcyclingu (gdzie powstały „ze śmieci” produkt przewyższa wartością swój bazowy materiał). Stawiam sobie także za cel zaszczepianie w ludziach szacunku do pracy rzemieślniczej, autorskiej, jednoegzemplarzowej – jako zdrowszej alternatywy dla bezimiennych dzieł małych chińskich rączek. Często prowadzę warsztaty z szycia (i nie tylko) dla młodszych i starszych. Mam wielką satysfakcję widząc ogromną frajdę jaką im sprawia używanie własnoręcznie zrobionych przedmiotów. To uczy zaradności, daje takie poczucie, że sobie poradzę, że nie wszystko muszę mieć gotowe.

Jak powstało zdjęcie „Nowe szaty dla Syreny”, które w 2007 r. przyniosło Ci wyróżnienie w konkursie „Mój jest ten kawałek Warszawy”?

Zdjęcie to zrobiłam któregoś dnia, wychodząc ze szkoły, tzn. z mojego Wydziału Rzeźby na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Trwały wtedy prace remontowe cokołu pod Syrenką, miała więc na sobie piękną niebieską spódnicę.. no i nagle pojawiły się te czerwone nogi! Nie mogłam się powstrzymać! Często noszę ze sobą aparat, jak widać nawet tuż za progiem Warszawa oferuje takie niespodzianki. Podobnie jest ze szperaniem w szmateksach – nigdy nie wiesz jaką perełkę wyłowisz, to naprawdę ekscytujące.

13537Kinga Kulon

Zdjęcie „Nowe szaty dla Syreny” autorstwa Kingi stało się inspiracją do zorganizowania podczas 3. edycji Okna warsztatów z szycia.

Myślałaś, kiedyś o tym, żeby uszyć np. najdłuższy syreni ogon?

Haha! No tak.. miewam różne dziwne pomysły i bardzo chętnie szyję nietypowe zlecenia na zamówienie. Szyłam wielki żółty namiot na pokaz filmowy, pokrowiec na poloneza.. mogę uszyć także syreni ogon. Mam nawet taką srebrną cekinową suknię znalezioną w Palermo, będzie jak znalazł…