Ten niewielki, acz sympatyczny lokal na Powiślu ma to, co w gastronomii najważniejsze – dobrze tam karmią.

Dobrze, czyli: po pierwsze – jedzenie jest smaczne, własnej roboty, i nie są to odgrzewane, wszechobecne tarty i kisze, ale bardzo dobre zupy i gorące dania, a wszystko robione na miejscu przez właścicielki. Po drugie – porcje są duże. Nie ma szans, żebyśmy wyszli stamtąd głodni.

Samą zupą-kremem można się już nieźle najeść – my zamówiliśmy krem z pora i z brokułów. Znakomite, gęste, świeże i gorące. Do tego naleśniki ze szpinakiem, które podawane są ze sporą sałatką i usmażonymi dwoma jajkami sadzonymi.

Do tego warto wziąć dzbanek zimowej herbaty rozgrzewającej, i po takim obiedzie to już tylko szerokiego łóżka na drzemkę brakuje. No, ale nie można mieć wszystkiego. Polecamy Wam „Palce lizać”, na śniadania, obiady i na kawowe spotkania. Na miejscu można też kupić świeży chleb z piekarni francuskiej.

„Palce lizać”, ul. Rozbrat 16/18, czynne 8-19 w tygodniu, 10-19 w weekendy, można płacić kartą.

Tekst, zdjęcia: Jarek Zuzga