Właściwie to nie wiemy nawet, czy dom ten w ogóle został zbudowany. Na pewno został narysowany, bo jego projekt wpadł w nasze łapy trochę przypadkiem, przy likwidacji pewnego strychu na Mariensztacie. Rysunki przykuły naszą uwagę, bo prezentowały piękną, funkcjonalną bryłę, godną Saskiej Kępy czy Żoliborza, zobaczcie sami:

Wg opisu bydynek znajdować się miał na dalekiej Puławskiej, pod numerem 395. Projekt datowany na 1960 rok, miejsce opisywał jeszcze jako „działka w Imielinie”. Postanowiliśmy poszukać tego miejsca, na szczęście projekt zawierał mapkę, bo – jak się okazało – numeracja przy Puławskiej musiała się od tamtego czasu zmienić.

Dziś numer 395 jest trochę bliżej centrum, przy rogu z ul. Mysikrólika. To, co wskazuje mapka, sugeruje raczej dzisiejszą ulicę Pustułeczki. Układ ulic się zgadza, położenie wobec Jeziorka Imielińskiego również, co prawda zdjęcia satelitarne w Google nie pokazują żadnej bryły przypominającej dom z projektu, ale na żywo widać wszystko inaczej. Jedziemy zatem powęszyć.

Niestety, po objechaniu całej okolicy i wzbudzeniu podejrzeń części mieszkańców, którzy z okazji ładnej pogody pielili swoje ogródki, nie znaleźliśmy nic, co by mogło być tym domem, nawet po jakiejś gruntownej przebudowie. Wokół raczej nowe domy w stylu pałacykowym i trochę ceglanych ruder. Miejsce, które najprawdopodobniej przedstawiał projekt, wygląda tak:

O ile w ogóle mamy rację z tą lokalizacją, to jest spora szansa, że dom nigdy nie powstał. Bo raczej nikt by nie zburzył, ani nie przebudował domu o tak udanej architekturze, prawda? Tak czy owak, to śledztwo zakończyliśmy. Postanowiliśmy zatem dowiedzieć się więcej o architekcie, autorze tego projektu.

Edmund Sokołowski (ur. w Wilnie, w 1922 r.) był współtwórcą m.in. Akademii Medycznej (obecnie Uniwersytetu Medycznego) przy Banacha, w czasie Powstania Warszawskiego brał udział w działaniach pułku „Baszta” na Mokotowie, a po wojnie pracował m.in. u profesora Szymona Syrkusa (przy projektowaniu osiedla na Kole). Pracował też za granicą, m.in. w Algierii i Francji. Zmarł w 2006 roku.

Dom miał być w założeniu dwurodzinny, z dużym ogrodem. Nas ujął lekkością formy i funkcjonalnym układem. Takie werandy są dziś znowu modne! Dla tych, którzy interesują się architekturą załączamy jeszcze przekrój:

No i tyle z naszego „śledztwa”. Może to i nic wielkiego, ale jakaś drobna rzecz związana z historią Warszawy zostanie dla przyszłych pokoleń, może kiedyś komuś się przyda. My mieliśmy przy okazji wycieczkę krajoznawczą i dowiedzieliśmy się czegoś o autorze projektu. Nie mamy nic przeciwko, żeby taka architektura wróciła do Warszawy 🙂