Jeśli bliskie są Wam klimaty kolejowe i lubicie zwiedzać opuszczone miejsca, to polecamy Wam wycieczkę po terenach Odolan, między ulicami Sowińskiego, Gniewkowską, Ordona i Jana Kazimierza. Do niedawna pełno tam było torów odstawczych i bocznic, ale dziś sporo z nich zostało już zlikwidowanych, a na części zrewitalizowanych działek powstały nowe osiedla. 

Zaczynamy od krańca ulicy Jana Kazimierza, na wysokości Ciepłowni Wola. To ciekawy rejon, stoją tu takie całkiem interesujące ogrodzenia. Zrobione z betonowych prefabrykatów, po odnowieniu mogłyby być całkiem ładne:

Wokół tereny należące do ciepłowni i  jakieś dziwne urządzenia – na pewno coś związanego z koleją i wodą 🙂  Zakaz wejścia, ale brama otwarta i nikt nie pilnuje:

Kawałek dalej – budynek lokomotywowni. Tutaj furtka jest już zamknięta, ale ktoś zapomniał dołożyć do niej płot 😉

Zdaje się, że byli tu nasi (to znaczy nasi z UK):

Przemieszczamy się wzdłuż torów na wschód. Po drodze punkt zdawczo-odbiorczy. Chwilę czekamy, ale nikt nie przyszedł nas obsłużyć.

Zbliżamy się do ul. Sowińskiego, pełno tu tzw. kozłów, pomalowanych na biało:

Krajobraz, cóż… trudno powiedzieć, czy jest tu plan zagospodarowania przestrzennego 😉 Ten niski płaski budyneczek to na pewno pozostałość po jakimś przedwojennym warsztacie lub fabryczce, których kiedyś było tu mnóstwo. No i góra zniszczonych belek podkładowych. Lubicie ten zapach smoły?

Kawałek dalej – opuszczony domek kolejowy:

Ze środka wyniesiono już wszystko, łącznie z podłogą:

Dalej w stronę ul. Ordona, w krzakach stoi taki budynek. Jakby trochę ufortyfikowany, być może nawet przedwojenny. W środku nie ma nic, jakby ktoś go przed chwilą wysprzątał:

To na pewno było coś kolejowego, świadczy o tym ta tabliczka (DOKP – „Dyrekcja Okręgowych Kolei Państwowych):

Zaraz za domkiem rozciągają się góry betonowych podkładów kolejowych. One już tak nie pachną, jak te drewniane:

I kolejny opuszczony obiekt:

Na elewacji zachowała się jeszcze tablica. „Transbud” wprowadził się w te okolice w 1953 roku:

Ładny jest ten napis, prawda?

W środku – wszystko co się dało, to już chyba rozkradziono. Generalnie – syf z grzybnią:

Ale piec kaflowy niczego sobie:

W razie pożaru wystarczy przeczytać tę krótką instrukcję. Niestety, gaśnicy śniegowej jakby brak:

Otwór w ścianie fachowo wypełniony zgodnie ze sztuką murarską:

Kto by przypuszczał, że napis kredą na dykcie może być taki trwały. Tablica, rocznik 1967:

Okazuje się, że ktoś tu jednak mieszka(ł):

Jak się grzebie w śmieciach, to się zawsze coś znajdzie, np. instrukcję obsługi wiertarki w ramkach, z oryginalnymi podpisami dwóch zastępców naczelnika:

Dokument pozwoliliśmy sobie uratować i jest już w naszej kolekcji (Kolekcji Niedocenianych Pamiątek Warszawskich Z Pozoru Wyglądających Na Śmieci – wkrótce w muzeach):

Jeszcze rzut oka na sąsiednie apartamenty, i wychodzimy, bo ciężko się tu oddycha:

Na zewnątrz, na szczęście, tereny rekreacyjne. Najlepiej odpoczywa się nad wodą:

Im bliżej ulicy Ordona, tym bardziej poprawia się jakość podłoża. Przykładowo: leży tu ułożony w piękną jodełkę oryginalny bruk granitowy. Wystarczy przyjechać i wziąć sobie ile potrzeba:

Zaraz obok kolejny budynek kusi otwartymi drzwiami:

Grzechem byłoby go nie zwiedzić, nie wiadomo, ile jeszcze postoi:

Trochę niepokojące są te szyby, trzęsą się przy byle podmuchu wiatru:

Prócz śmieci, nie ma tu praktycznie nic. Jakiś streetart:

I kolejna instrukcja obsługi (imadło to nie taka prosta rzecz, jakby się z pozoru wydawało):

Wychodzimy (boimy się tych szyb). Jak ktoś musi, to jest tu nawet toaleta, z wykopanymi drzwiami co prawda, ale jest. Za tym płotem to już ulica Ordona:

Jeszcze krótki spacer wzdłuż ogrodzenia. To chyba nazywa się „piłka skopana”:

Znajdujemy też takie coś (pisaliśmy o tych tablicach na naszym facebookowym profilu, i ponoć właściciel się nawet odnalazł):

Dalej strzałki prowadzą do miejsca, w które boimy się już iść, zatem tu kończymy wycieczkę 😉

Zachęcamy do wycieczki!

Tekst i zdjęcia: Jarek Zuzga

Suplement: w komentarzach pojawia się słuszne twierdzenie, że są to Odolany, ani Czyste. Rzeczywiście – trochę z rozpędu użyłem nazwy Czyste, jakoś przyzwyczaiłem się określać mianem Odolan teren dopiero na południe od Gniewkowskiej. Komentujący mają rację i dlatego poprawiłem to w artykule.