Ślizagcie się czasem? Na lodowisku pod PKIN-em, na Rynku Starego Miasta, w Wilanowie?

Mój tata opowiadał mi, jak to bywało za jego młodych lat, kiedy zaraz po szkole rzucał tornister w kąt i z kolegami chodził na ślizgawkę na Agrykolę lub przy stadionie Legii. Wtedy marzeniem każdego chłopaka były hokejówki, ale większość musiała zadowolić się łyżwami, które dokręcało się do normalnych butów. Nie był to wynalazek ani specjalnie ładny, ani praktyczny. Tata opowiadał, że co kilka szusów musiał je dokręcać, w końcu u szewca wywiercił w obcasach dziury, żeby ustrojstwo lepiej się trzymało, nie pomogło to jednak za bardzo. Wreszcie kiedy był nastolatkiem (jak to on mawia – kawalerem), dostał upragnione hokejówki i mógł zadawać szyku na lodowisku. Strój łyżwiarza obowiązkowo uzupełniała marynarka, szalik i czapka, tzw. oprychówka. Ślizgawka była oświetlona sznurami żarówek a do jazdy przygrywała z głośników muzyka. Ponieważ tata był fest chłopakiem, więc z kolegami musieli dawać popisy na lodzie. Jeździli „wężem”, co wymagało nie lada umiejętności, zwłaszcza od ostatniego łyżwiarza, który nabierał największej prędkości i oczywiście „krzyżykowali”, czym można było zaimponować dziewczynom. Oprócz lodowisk, atrakcją Agrykoli była miniskocznia oraz tor saneczkowy, które znajdowały się w miejscu, gdzie obecnie przebiega Trasa Łazienkowska i znajduje się Zamek Ujazdowski. Zresztą tereny te związane były ze sportem już od początków XX wieku. Już wtedy na Agrykoli rozgrywano zawody sportowe. Były tam ślizgawka i tor saneczkowy zimą, korty tenisowe, które również działały po II wojnie światowej.

PIC_51-451-12

Lodowisko na Agrykoli (źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe).

PIC_51-451-9

Skocznia na Agrykoli (źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe).

Iza Kieszek