Podróż śladem Osieckiej była ustawianiem się z bardzo bliska – tak, by odtworzyć rytm kroków bohaterki – opowiada Ula Ryciak, autorka nowej biografii poetki „Potargana w miłości. O Agnieszce Osieckiej”.

 ula 2

Dotychczas byłaś autorką artykułów i książek podróżniczych. Skąd pomysł na napisanie biografii? 

Wszystko, co piszę, jest o człowieku w podróży, albo o podróży do człowieka. Raz jest to podróż w przestrzeni, innym razem podróż w czasie. Biografia to wyprawa w przeszłość, w głąb pojedynczego lądu. Podział na gatunki nie jest dla mnie aż tak ważny jak sama opowieść o bohaterze. O wiele ważniejszy wydaje mi się podział na odległości, w których patrzący ustawia się w stosunku do obserwowanego. Przez całe lata, im byłam dalej, im bardziej nieznany otaczał mnie świat, tym więcej umiałam zobaczyć. Ale od pewnego czasu chciałam zmienić tę perspektywę i opowiedzieć o kimś, kto jest bardzo stąd, kto urodził się w tym samym miejscu na Ziemi, co ja. Poruszał się w tym samym języku. Napisałam o Osieckiej, bo jest postacią popękaną, złożoną, ciężko uchwytną. Kimś, kogo od zawsze znaliśmy, a zarazem kimś, kogo nie daje się tak łatwo pochwycić.

Podróż jej śladem była ekscytująca, bo było w niej i patrzenie w szerokim planie, przez pryzmat zmieniającej się historii kraju, ale i ustawianie się z bardzo bliska, tak, by odtworzyć rytm kroków bohaterki.

Na czym polega fenomen Agnieszki Osieckiej? 

Na tym, że Osiecka patrząc na stół, umiała zobaczyć w nim zranione drzewo, ale i na tym, że potrafiła przeskakiwać między światami, wyłazić z kokonu i nagle frunąć w nieznaną stronę. Umiała dostrzegać dziwność świata i sama wiedziała, jak ten świat zadziwiać.

Jaki Agnieszka Osiecka miała stosunek do Warszawy? 

Była typem flaneura. Lubiła szwendać się po mieście. Bardziej po to, by napotykać kogoś niż coś. W latach dziewięćdziesiątych napisała: “Warszawa jest dla mnie jak taka stara, brzydka żona. Nie kocham jej, nie lubię, nie podoba mi się i nigdy mi się nie podobała, ale przecież zawsze do niej wracam. Wracam, choć mam na świecie rozsiane różne kochanki, z którymi właściwie mogłabym się ożenić. Ale nie żenię się.”

I rzeczywiście zawsze tu wracała. Do swojego pokoju na Saskiej Kępie.

Saska Kępa to ukochana dzielnica poetki. Czy podczas pisania książki odwiedziłaś miejsca, w których bywała? Jak bardzo się zmieniły? 

Oczywiście – bary, w których wysiadywała Osiecka, zamieniły się już w zupełnie się zmieniły. W miejscu Saxu jest dziś Baobab z senegalską kuchnią. Znałam te miejsca dużo wcześniej. Interesowałam się Osiecką od wielu lat. Nawet kiedyś krótko mieszkałam przy ulicy Walecznych, niedaleko Dąbrowieckiej, przy której Osiecka mieszkała, z krótkimi przerwami, całe życie. Pisząc książkę dużo włóczyłam się po Kępie, próbowałam odtwarzać jej codzienne wędrówki. Im więcej już wiedziałam o mojej bohaterce, tym inne rzeczy uczyłam się widzieć.

Czy w Twojej pracy nad książką często przychodziły momenty zdziwienia, zaskoczenia?

Oczywiście dziwiłam się często, czasem gubiłam w wykluczających się relacjach różnych zdarzeń. Ale  najbardziej zaskoczyło mnie chyba to, że moja bohaterka nie zabiła we mnie ciekawości wobec niej samej. Kiedy bardzo zachłannie oswajamy jakiegoś człowieka, zdarza się, że odłamki tego człowieka zaczynają stawać się ciekawsze niż on sam. Tymczasem ja, wirując między bezwstydną ciekawością wobec wszelkich informacji na jej temat, ustalaniem faktów i starannym patroszeniem obiegowych prawd, pozostałam po tej długiej przeprawie wciąż bardziej ciekawa niej samej, niż tego, co po niej zostało.

Kwestionariusz Okna na Warszawę

Warszawa to miasto, w którym pierwszy raz się śmiałam i pierwszy raz płakałam

W Warszawie lubię… chodzić mostami pod wiatr

Warszawę kocham i szanuję a czasem robię sobie z niej żarty

W Warszawie nie lubię…  jęczydreptów, którzy dąsają się na miasto i na ludzi

Prawdziwy warszawiak to… nie ma prawdziwych i nieprawdziwych są czuli i nieczuli na miasto

Moje ulubione miejsce w tym mieście… srebrzysty klon na placu Słonecznym, który miał być zegarem, ale nie jest. Rura na Moście Gdańskim, którą nie wolno chodzić, ale są tacy, co po niej przeszli. Dwudziesty piąty schodek na ulicy Profesorskiej, na którym przechowuję pewną tajemnicę.

Jeśli nie Warszawa, to... ocean

Rozmawiała: Małgorzata Chomicz-Mielczarek

Fot.  Jakub Kosiarz