Jakiś czas temu pokazywaliśmy na naszym facebookowym profilu zdjęcie Domu Pod Gryfami przy pl. Trzech Krzyży. Zastanawialiśmy się, czemu pod tym wyremontowanym na wysoki połysk domem stoi budowlany daszek, który – nie oszukujmy się – szpeci i plac, i kamienicę, i w dodatku utrudnia życie pieszym, bo na chodniku zrobiło się ciasno. Poprosiliśmy o pomoc w rozwikłaniu tej zagadki Tomasza Urzykowskiego z Gazety Wyborczej, który kilkakrotnie pomógł nam przy różnych okazjach i o Warszawie wie bardzo dużo. Miło nam zatem gościć Tomka u nas na blogu, w poniższym tekście jego autorstwa znajdziecie odpowiedź, o co z tymi daszkami chodzi.
Zbite z drewna wiaty od prawie roku osłaniają chodnik pl. Trzech Krzyży przy Domu Pod Gryfami. Przed czym chronią, skoro kamienica kilka lat temu była remontowana i wciąż wygląda znakomicie?
Dom Pod Gryfami przy pl. Trzech Krzyży 18 należy do najokazalszych zabytkowych kamienic w Warszawie. Powstał w 1886 r. dla fabrykanta czekolady i cukierków Juliana Fuchsa. Projektant budynku – Józef Huss – „ubrał” go w bogaty kostium nawiązujący do architektury renesansu i klasycyzmu. Narożnikach dachu ustawił okrągłe pawilony (gloriety) i posągi gryfów, od których pochodzi nazwa domu. Ostatni duży remont kamienica przeszła w latach 2005-6. Blask odzyskały wtedy jej elewacje, a na szczyt wróciły zniszczone podczas wojny gloriety i gryfy. Po ośmiu latach zabytek wygląda tak, jakby jego remont ledwo się zakończył.
Tymczasem w lipcu zeszłego roku przed kamienicą od strony pl. Trzech Krzyży i ul. Brackiej wyrosły zbite z desek prowizoryczne wiaty, jakie stawia się obok dla ochrony przed spadającymi kawałkami tynku i cegieł. Osłaniają chodnik na całej szerokości, tworząc coś na kształt hali dla ogródków kawiarni i restauracji działających w Domu Pod Gryfami. Na stojące już prawie rok drewniane zadaszenia zwróciły uwagę osoby związane z promującą stolicę inicjatywą „Okno na Warszawę”.
– Zastanawialiśmy się, czemu one tam stoją, bo kamienica została pięknie wyremontowana już dawno temu, a daszki są szpetne i w dodatku tam ciężko przejść, bo stoliki kawiarniane zastawiają większą część chodnika – mówi Jarosław Zuzga, współtwórca „Okna na Warszawę”. Gdy zdjęcia wiat zamieścił na stronie „Okna”, odezwali się internauci. Zasugerowali, że to restauratorzy znaleźli lukę w prawie, postawili wiaty budowlane i dzięki temu nie muszą płacić za zadaszenie swoich ogródków. – Widać, że oni je zaadaptowali, rozwiesili lampiony, jakieś ozdoby itd. Nie znam się na prawie, jedno jest pewne – to wygląda brzydko, topornie i jeśli ma być daszkiem budowlanym, to nie wiadomo po co, skoro remont się już dawno skończył i elewacje są w świetnym stanie – zaznacza Jarosław Zuzga.
Okazuje się jednak, że stan elewacji nie jest tak dobry jak się wydaje. W zeszłym roku zaczęły odpadać z nich fragmenty sztukaterii. Pojawiło się też pęknięcie. Potwierdziła to kontrola przeprowadzona 10 lipca 2013 r. przez Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego.
– W protokole zaleciliśmy właścicielowi budynku pilne wygrodzenie terenu przy kamienicy i zbadanie stanu elewacji. Powinny być systematycznie kontrolowane, ale w książce obiektu brakuje informacji, że coś takiego robiono – mówi szef PINB Andrzej Kłosowski. – Ustawienie daszków było inicjatywą właściciela domu. Przyniósł nam projekt wiat. Chciał, żeby ogródki mogły dalej funkcjonować, a bez tych zadaszeń byłoby to niemożliwe.
Na zbudowanie wiat na chodniku zgodził się Zarząd Dróg Miejskich. Zezwolił, by konstrukcje stały tu do 31 października 2014 r. Karolina Gałecka z ZDM dementuje sugestie internautów, jakoby za zadaszenia drogowcy nie pobierali opłat. W pierwszych miesiącach po zbudowaniu wiat ZDM naliczał właścicielowi domu wysoką stawkę przewidzianą w sytuacjach awaryjnych. Potem zmniejszył ją do określonej w przepisach dla takich zadaszeń: 50 gr za m kw. dziennie. W sumie właściciel będzie musiał zapłacić 20 tys. zł.
– Niezależnie od tego, restauratorzy zobowiązani są płacić za zajęcie pasa drogi przez swoje ogródki. W tym przypadku 1,20 zł za m kw. Nie pobieramy za to opłat za rozkładane przez nich parasole i markizy – oznajmia Karolina Gałecka.
Ponieważ kamienica jest zabytkowa, sprawę pękających elewacji nadzór budowlany przekazał stołecznemu konserwatorowi zabytków. Z kolei właściciel domu (budynek należy do niemieckiego funduszu GLL Real Estate Partners) próbował nakłonić wykonawcę remontu sprzed ośmiu lat do naprawy uszkodzeń w ramach rękojmi. Nie udało się. Wybrał więc nową firmę, która to zrobi. Tydzień temu stołeczny konserwator zabytków wydał decyzję zezwalającą na remont elewacji.
– Właściciel budynku czeka już tylko na zatwierdzenie projektu organizacji ruchu, w związku z koniecznością ustawienia na chodniku rusztowań – informuje Karolina Gałecka.
– Będzie to oczyszczenie okładzin z piaskowca, odtworzenie brakujących detali, wymiana uszkodzonych elementów, malowanie elewacji i wykonanie nowych obróbek blacharskich – wylicza Katarzyna Miłko z biura konserwatora. – Remont ma być przeprowadzony do końca sierpnia.
Tekst: Tomasz Urzykowski/Gazeta Wyborcza, foto: Jarek Zuzga
Jakby się bardziej postarali z tym drewnem, to mogliby walnąć taki ładny ogródek, jaki kiedyś był przy „Gastronomii” w rejonie obecnego ronda de Gaulle’a 😛