Przyzwyczailiśmy się do widoku rozebranej, ogrodzonej budowlanym płotem Hali Koszyki, a właściwie tego, co z niej zostało. Deweloper, który był właścicielem terenu, nic tam przez lata nie robił, poza prowadzeniem parkingu strzeżonego, ozdobionego paskudną stróżówką. Nie wiem, o co chodziło, bo słyszałem różne wersje tłumaczeń, czemu to wszystko tak stoi. Dla mnie – warszawiaka uczulonego na losy zabytków – liczyło się tylko to, że halę rozebrano, a tego co pozostało pilnowano jakby to była tajemna baza wojskowa. Kilakrotnie próbowałem zrobić jakąkolwiek dokumentację fotograficzną, i za każdym razem kończyło się to dyskusją z ochroną – „nie wolno, właściel zabronił, nie możemy pozwolić na fotografowanie”. Nawet przez płot nie pozwalali. Chciałem zdobyć oficjalne pozwolenie, ale – skądinąd miły pan ochroniarz – powiedział: „panie, nie warto się starać, nawet telewizji odmawiają”.

Zdaję sobie sprawę, że własność prywatna jest święta, ale z mojego punktu widzenia wyglądało to tak: była hala z publicznym dostępem, zabytek o pięknej architekturze, aż tu nagle przychodzi ktoś, burzy budynek, grodzi resztę płotem i zabrania fotografować. Trudno kogoś takiego darzyć sympatią.

A teraz się zmieniło. Przyszedł nowy właściciel, i pierwsze co zrobił, to wpuścił warszawiaków z powrotem do hali. Zaprosił do współpracy artystów (BWA Warszawa), którzy zrobili tam wystawę Alphaville. Mało tego – to ponoć dopiero początek, zacytuję: „To wyjątkowa wystawa w tym historycznym miejscu. Projekt ma ożywić cały kwartał ulic tej części Śródmieścia. Wystawa jest również przywitaniem się nowego właściciela Hali Koszyki ze swoimi sąsiadami. Nie przypadkowo inauguracja Griffin Art Space odbywa się na terenie dawnej hali targowej. Takie miejsca skłaniają do przemyśleń artystycznych, bo same są częścią historii i sztuki.” (źródło)

Ktoś powie, że to tylko sprytne działania pr-owskie, żeby zjednać sobie opinię publiczną, podpiąć się pod historię i sprzedać w rezutlacie więcej biur czy mieszkań – cokolwiek tam ma powstać. No i dobrze – odpowiem. Właśnie tak powinno się robić, gdy inwestuje się w historycznym miejscu, w zabytkowym obiekcie, w mieście, w którym ludzie są wyjątkowo uczuleni na losy zabytków. Deweloper zrobił stronę, na której obiecuje kolejne artystyczne akcje, pokazuje historię hali, plany jej odbudowy i zabudowy okolicy.

Projekt odbudowy i zabudowy terenu wokół Hali Koszyki. Rys.: www.griffin-artspace.com

Projekt odbudowy i zabudowy terenu wokół Hali Koszyki. Rys.: www.griffin-artspace.com

Ja się cieszę, bo mogłem wreszcie, po latach, wejść tam ponownie. I żaden stróż na mnie nie pokrzykiwał, przeciwnie – miły pan wskazał gdzie i co warto zobaczyć.

Podsumowując: można w taki sposób „wejść” z inwestycją do miasta, jak zrobił to nowy właściciel hali, albo tak, jak postąpili deweloperzy w przypadku praskiej lokomotywowni, czy carskich koszarów przy Łazienkach. Sami oceńcie, co Wam się bardziej podoba, a tymczasem zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć z inauguracji galerii w Hali Koszyki.

Jarek Zuzga