Święto zakochanych wprawdzie już za nami, ale my jeszcze przez chwilę zostajemy w tym romantycznym klimacie. Nie powinien dziwić fakt, że hasło „Zakochaj się w Warszawie” zostało wybrane jako hasło promocyjne naszego miasta, w Warszawie zakochiwali się bowiem najwięksi, nawet sam Napoleon Bonaparte…

JAN III SOBIESKI I MARYSIEŃKA

Poznali się 1655 roku. Maria Kazimiera de la Grange d’Arquien, nazywana Marysieńką, miała wówczas zaledwie około 14 lat! W tamtym czasach to był idealny wiek, aby zacząć rozglądać się za dobrym kandydatem na męża. Jej niezwykła uroda i inteligencja momentalnie podbiły serce nieco starszego hetmana koronnego Jana Sobieskiego. Jednak ani do oświadczyn ani do ślubu wówczas nie doszło. Trzy lata później Maria wyszła bowiem za mąż za innego, kierując się rozsądkiem a nie uczuciami. Nie przeszkadzało jej to jednak kontynuować namiętnego romansu z Sobieskim… Do oficjalnych zaślub dochodzi wreszcie, kiedy pierwszy mąż Marysieńki umiera. W atmosferze skandalu, w trakcie trwającej żałoby po zmarłym mężu szybko dochodzi do zawarcia nowego związku małżeńskiego – tym razem z miłości, co w tamtych czasach było dość zaskakujące. Złośliwi twierdzą, że w tak szybkim podjęciu decyzji pomogła Marii coraz bliższa perspektywa objęcia tronu Polski przez Sobieskiego. Ich małżeństwo trwało 31 lat i choć historycy wypominają królowej zachłanność na pieniądze, upodobanie do romansów podczas licznych nieobecności męża i skłonności do intryg politycznych, w jednym są zgodni – uczyniła króla Jana III najszczęśliwszym mężczyzną tamtej epoki!

Z listów Jana do Marysieńki:

„Gdybyś wiedzieć, moje serce, albo imaginować mogła, co się ze mną dzieje, i jako myślę o tobie, i że jednej nie opuszczam minuty, musiałabyś się sto razy we mnie kochać bardziej: bo gdyby tak choć trzecią część czasu darować P. Bogu, nie było [by] świętszego nade mnie człowieka.”

„Pisałaś Wć moja duszo do mnie, że pół roku już, jakośmy się pożenili, a pięć tylko niedziel mieszkaliśmy z sobą. Znać, moje serce, że Wć kreski poczynasz rachować; a dobrze by przecież mieć respekt, że to człowiek i tu na wojnie pracować musi, jeśli nie w łóżku, to na koniu. Wypłacać się jednak, choć tak jak zły dłużnik, obiecuję, bylem jako najprędzej w dobrym zdrowiu oglądał królewnę serca mego, bez której widzenia już też dalej żyć niepodobna, i lepiej nie żyć, niżeli nie zażywać, nie obłapiać, nie całować milion milionów razów to, co jest najśliczniejszego, najwdzięczniejszego i najdoskonalszego na świecie.”

IMGP0955 (Kopiowanie)

Gniazdko miłości Jana III i Marysieńki – Pałac w Wilanowie. Fot. M. Liwosz

NAPOLEON I MARIA WALEWSKA

Najważniejszy człowiek na świecie i polska szlachcianka. Romans Napoleona Bonaparte i Marii Walewskiej owiany jest wieloma tajemnicami i legendami. Do dziś trudno ustalić, jak to było z nimi naprawdę. Maria Walewska już jako 15-tka wyszła za mąż. Przez 3 lata była przykładną i kochającą małżonką. Jednak w 1807 r. los skrzyżował jej drogi z Napoleonem, który zburzył jej sielankę. Oficjalnie po raz pierwszy zobaczyli się podczas balu w warszawskim Zamku Królewskim, choć inni twierdzą, że odbyło się to w pałacu Michała Poniatowskiego w Jabłonnie. Romans trwał do 1810 r. Głośno o nim było w całej Europie – Walewską nazywano „Polską małżonką cesarza”. Owocem tej miłości był syn Aleksander Colonna Walewski. Wszystko zakończyło się, kiedy Napoleon podjął decyzję o ślubie z Marią Ludwiką. Kochankowie mieli jeszcze okazję spotkać się w 1814 r. na wyspie Elbie.

Z listów Napoleona do Marii:

„Otrzymałem dwa urocze listy Pani, uczucia, jakie wyrażają odpowiadają uczuciom, które ja żywię do Pani. Nie było dnia, w którym nie pragnąłbym tego wyrazić. Chciałbym Panią zobaczyć; od Ciebie to zależy…”.

„List Pani sprawił mi wielką radość. Jesteś Pani zawsze taka sama i nie wolno wątpić w uczucia, jakie do Ciebie żywię. A więc chciałabyś Pani znosić trudy drogi? Ujrzałbym Panią z prawdziwą radością, jaką mogłaby mi Pani sprawić. Tylko oby to nie przyniosło szkody Twojemu zdrowiu. Myślę, że wkrótce Panią zobaczę, Mario. W oczekiwaniu całuję piękne ręce Pani.”

DSC_2106

Pomnik Napoleona na Placu Powstańców Warszawy. Fot. J. Zuzga

LEOPOLD TYRMAND I BARBARA HOFF

„Zrobiłem listę dziewczyn i ty jesteś na niej numerem jeden. Jeśli połączymy firmę Hoff z firmą Tyrmand, nigdzie nie będzie takiej drugiej”. Tak Leopold Tyrmand zdobył serce Barbary Hoffman, projektantki mody i dziennikarki „Przekroju”. Po takim tekście trudno się dziwić. W Warszawie mówiło się, że to małżeństwo króla jazzu i królowej mody. Początkowo małżonkowie zamieszkali w Krakowie, ale szybko powrócili do Warszawy na ul. Dobrą. To było drugie małżeństwo powszechnie uważanego za kobieciarza Tyrmanda. Trwało zaledwie kilka lat. Para rozwiodła się, kontaktując się jedynie przez swoich prawników, ponieważ Tyrmand przebywał już wówczas na emigracji w USA.

AGNIESZKA OSIECKA I MAREK HŁASKO

„Twarz rozgrymaszonego bachora, figura cowboya, ręce Madonny. Wyższy był od naszego pokolenia o pół głowy. A ja przy nim jak mysz polna” – tak o Marku Hłasce pisała Agnieszka Osiecka, nazywana przez swojego absztyfikanta pieszczotliwie panną Czaczkes. Ich romans rozpoczął się pod koniec lat 50. ubiegłego stulecia. Marek był częstym gościem u Osieckich na Saskiej Kępie wbrew dużej niechęci ojca poetki, który najwyraźniej miał ambitniejsze plany wobec córki jedynaczki. Z uwagi na coraz większą presję ze strony ówczesnych władz Hłasko zdecydował się na wyjazd zagranicę. Przed emigracją zdążył jeszcze oświadczyć się swojej ukochanej. Wyjechał do Paryża, gdzie bezskutecznie próbował otrzymać azyl polityczny. Nie udało się. Osieckiej z kolei odmówiono wydania paszportu. Zza żelaznej kurtyny dostawała rozpaczliwe listy: „Nigdy nie myślałem, że będę Cię tak kochać…”. Zaplanowali nawet ślub przez pośrednika, ale właśnie wtedy narzeczony przestał pisać… Spotkali się dopiero w kwietniu 1968 w Los Angeles. To było ich ostatnie spotkanie. Na biurku poetki do końca życia stała jego maszyna do pisania.

IMG_0948_2

Pomnik Agnieszki Osieckiej na Saskiej Kępie. Fot. A. Zuzga

MAŁGORZATA I CZESŁAW NIEMEN

Do niego wzdychały niemal wszystkie kobiety w Polsce. Ona z kolei czarowała mężczyzn swoim pięknym uśmiechem. W latach 80. uchodzili za jedną z najpiękniejszych par w Warszawie. Poznali się jesienią 1973 roku w warszawskim Remoncie. Już ponoć wtedy coś między nimi zaiskrzyło, jednak sława piosenkarza z początku nieco onieśmieliła młodziutką modelkę. Z pozoru dzieliło ich wszystko: wiek, styl życia i charakter, jednak uczucie okazało się silniejsze. Mimo że razem osiągnęli ogromny sukces medialny, stronili od blasku fleszy i bycia w centrum uwagi. Zamiast podbijać warszawskie salony, woleli spędzać spokojne wieczory w swoim domu na warszawskim Żoliborzu. Mieli wszystko, o czym marzą młodzi ludzie – sukces, pieniądze i uznanie, choć dla nich zdaje się najważniejsze było po prostu bycie razem. Tę piękną ponadtrzydziestoletnią historię miłości przerwała brutalnie śmierć artysty w 2004 roku.

Tekst: Magda Liwosz