W metrze o Metrze

W metrze o Metrze

Mało kto wie, że na stacji metra Nowy Świat-Uniwersytet jest sala konferencyjna. My też nie wiedzieliśmy, aż do piątku 4 czerwca, gdy odwiedziliśmy to miejsce z okazji seminarium zorganizowanego przez Oddział Warszawski Stowarzyszenia Architektów Polskich.

metro-1

Seminarium dotyczyło przede wszystkim metra jako przestrzeni publicznej Warszawy. Stosunkowo nowej przestrzeni – dodajmy. Wśród prelegentów była m.in. prof. Jasna Strzałkowska-Ryszka, główna projektantka I linii metra, i jej wypowiedź szczególnie zapadła nam w pamięć. Bo, na przykład, czy wiecie że niej mamy na „ursynowskich” stacjach windy? To ona je wywalczyła, wbrew temu co chciała ówczesna dyrekcja metra i radzieccy delegaci, czego zresztą o mało nie przypłaciła zakończeniem kariery zawodowej. Dzięki niej stacje mają szerokie wygodne perony i niewielką liczbę słupów, tak, aby przestrzeń dla pasażera była maksymalnie wygodna. I ciekawostka: na tychże stacjach, jak wiemy, nie ma schodów ruchomych, ale są zostawione na nie miejsca – pas po ok. 1,5m z każdej strony schodów, dziś zamurowany, ale jak najbardziej dostępny gdyby metro chciało ruchome schody kiedyś dodać.

Pani profesor założyła również (i słusznie!), że stacja Centrum (budowana po uruchomieniu 1 odcinka I linii metra) będzie bardzo obciążona ruchem pasażerów, szczególnie w jej południowym krańcu. Dlatego w swoim projekcie uwzględniła podziemne połączenie peronu metra z peronem kolejowym dworca Śródmieście (dodać należy, że w tamtych czasach rozmowy z kolejarzami były wprost niezwykle trudne). Dzięki takiemu połączeniu część ruchu pasażerów nie musiałaby odbywać się na powierzchni z użyciem schodów ruchomych. Niestety – projekt nie został zrealizowany, jego jedyną pozostałością są mało dziś używane antresole na tejże stacji, a jaki tłok panuje na schodach ruchomych – wszyscy wiemy.

Prócz pani profesor Strzałkowskiej-Ryszka, w dyskusji udział wzięli m.in. Andrzej Ryba z biura projektowego Kazimierski i Ryba, projektant stacji wolskiego odcinka II linii metra, Sabina Krygowska z firmy ILF Consulting Engineers zajmującej się opracowaniem projektowym odcinka praskiego, Andrzej Chołodzyński – projektant stacji północnego odcinka I linii i centralnego odcinka II linii metra i Rafał Langowski (Sud Architekt Polska), projektant największej warszawskiej stacji metra Stadion Narodowy.

Po prelekcjach odbyła się dyskusja z udziałem Marleny Happach (prezeski OW SARP), Michała Olszewskiego i Jacka Wojciechowicza (Zastępców Prezydenta Warszawy), Jerzego Lejka (Prezesa Zarządu Metro Warszawskie Sp. z o.o.) i Marka Mikosa (p.o. Dyrektora Biura Architektury i Planowania Przestrzennego). Spotkanie prowadzili Mikołaj Kołacz (architekt IARP) oraz Piotr Sawicki (architekt, Sekretarz Zarządu OW SARP).

Jedną z atrakcji seminarium był spacer po zakamarkach stacji metra Nowy Świat-Uniwerstytet, których – jak się okazało – jest całkiem sporo. Dowiedzieliśmy się m.in. że II linia metra mogłaby praktycznie funkcjonować bez maszynistów – jest w pełni zautomatyzowana, że na stacji jest ponad 100 kamer, m.in. w windach, że szczury omijają tunele metra, że raz na tory wpadł kot i trzeba było zatrzymać pociągi, żeby zwierzaka ratować (udało się!). Specjalnie dla Was nakręciliśmy krótki filmik z tego spaceru:

tekst, zdjęcia: Jarek Zuzga

Nowi warszawiacy zamieszkują dachy!

Nowi warszawiacy zamieszkują dachy!

Czy wiecie, że od jakiegoś czasu do naszej stolicy sprowadza się coraz więcej imigrantów? I to nielegalnych, bo żadnych dokumentów nie mają! Udało się nam podejrzeć, jak sobie radzą w nowych warunkach.

Mowa o pszczołach, które okupują dachy warszawskich budynków. Przy okazji powstania nowej pasieki na dachu budynku Eurocentrum Office Complex, mieliśmy przyjemność ją obejrzeć oraz porozmawiać z jej właścicielem i specjalistą w branży pszczelarskiej – Kamilem Bajem.

_DSC8807

Pewnie zastanawiacie się skąd pomysł? Otóż Kamil nie jest pierwszym na świecie, który hoduje pszczoły na szczytach wieżowców. Takie pasieki znajdują się na przykład na dachu Opery Paryskiej, londyńskiego Lloyd’s Building czy Uniwersytetu Harvard. Idea – można powiedzieć opatentowana – a zatem całkowicie bezpieczna, trafiła do Warszawy. Obecnie takie pasieki znajdują się między innymi na dachach Arkadii, Galerii Mokotów, Agory oraz na wybiegu dla kóz obok Służewieckiego Domu Kultury.

_DSC8762

Taki widok pszczółki mają ze swojego dachu w Alejach Jerozolimskich

Wbrew temu, jak mogłoby się wydawać, pszczoły w mieście mają bardzo dobre warunki do rozwoju oraz zbierania nektaru, niezbędnego do produkcji naszego ukochanego miodu – zróżnicowana i niepryskana pestycydami roślinność, zapewniona przez wiele miejskich parków, lasów, ogródków działkowych czy ogrodów botanicznych oraz wyższe temperatury niż na wsi czynią Warszawę pszczelim rajem. Kamil – właściciel już około 80 warszawskich uli – mówi, że spodziewa się zdecydowanie wyższych i bardziej wartościowych zbiorów w porównaniu do tych ze wsi, szacuje tegoroczne na około 100 kg. Korzyści jednak nie kończą się jedynie na wydajności, miejski miód jest również dużo bardziej zróżnicowany, ze względu na obecność naprawdę szerokiego wachlarza roślin – zbiory często są zaskoczeniem dla samego hodowcy; ostatnie perełki to miód kasztanowcowo-wierzbowy czy lipowo-głogowy.

_DSC8812      _DSC8801

Jak widać miasto obdarowuje te małe stworzenia szczodrze, jednak one nie pozostają mu dłużne. Pszczoły, pozyskując nektar, zapylają rośliny, przez co pomagają się im bez problemu rozmnażać oraz odpowiednio rozwijać.

_DSC8797       _DSC8839

Świadome korzyści płynących dla środowiska z takiej hodowli, władze budynku Eurocentrum Office Complex same zaproponowały Kamilowi udostępnienie swojego dachu nowym mieszkańcom.

       _DSC8771

Tekst i zdjęcia: Klaudia Borowiec

Gdzie przeszłość łączy się z teraźniejszością

Gdzie przeszłość łączy się z teraźniejszością

Zapraszamy do przyjrzenia się obiektowi zlokalizowanemu przy Rakowieckiej 21. Neogotycki budynek, wpisany na listę warszawskich zabytków, dziś stoi pusty, a jego stan – przede wszystkim zewnętrzny – nie jest najlepszy.

Obecny wygląd fasady budynku

Kilkukrotnie próbowano go sprzedać, jednak prawdopodobnie jego stan i wymogi konserwatorskie – konieczność wykonania prac renowacyjnych w ciągu roku od zakupu nieruchomości – oraz bardzo wysoka cena (ponad 34 mln zł), skutecznie odstraszały potencjalnych nabywców. Ostatecznie budynek stał się własnością skarbu państwa, a konkretnie Ministerstwa Kultury, za ułamek poprzedniej ceny (około 13 mln). Ministerstwo z kolei przekazało go Zespołowi Szkół Muzycznych nr 1. Obecnie Zespół zajmuje część obiektu Akademii Teatralnej, mieszczącego się przy ul. Miodowej.

Korzystając z informacji dostępnych w sieci dowiedzieliśmy się, że istnieją plany renowacji i przebudowy budynku przy Rakowieckiej 21 pod nową lokalizację Zespołu Szkół. Jednakże udało nam się jedynie odnaleźć (powstałe we wrześniu 2015 roku) wizualizacje przyszłego wyglądu budynku wykonane przez Konior Studio (jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat szczegółów koncepcji projektu zapraszamy na stronę KoniorStudio.

Odnowiona fasada budynku

Odnowiona fasada budynku

Dobudowana część szkoły

Dobudowana część szkoły

Wnętrza

Wnętrza

 

Sala koncertowa

Sala koncertowa

Od tego momentu minęło już nieco czasu i wydawało się, że kwestia przebudowy utknęła w martwym punkcie. Jest jednak nadzieja – dzięki kontaktowi z Zespołem Szkół Muzycznych dowiedzieliśmy się, że projekt powoli zmierza ku realizacji. Oznacza to więc, że opiekuńczo-wychowawcza rola budynku, który od zawsze był związany z dziećmi i młodzieżą, będzie kontynuowana.

Gmach przy Rakowieckiej 21, projektu Władysława Kozłowskiego (współprojektanta m.in. Hal Mirowskich), powstał w latach 1899-1901 na zlecenie Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, by stworzyć tam sierociniec dla dziewcząt. Jeszcze przed II wojną światową był siedzibą męskiego gimnazjum, które już po wojnie zostało przekształcone w dziewięcioklasową szkołę podstawową. Ostatnimi jego „lokatorami” były: Dom Dziecka nr 4 oraz Warszawskie Centrum Pomocy Rodzinie. Budynek ostatecznie opustoszał w 2009 roku i stan ten trwa do dziś, choć jak przekonaliśmy się osobiście, ma on często tymczasowych lokatorów w postaci ekip filmowych, które wykorzystują przepastne (jego powierzchnia to 8454 m2!) i charakterystyczne przestrzenie jako plan filmowy.

W rozmowie z administratorem budynku, Panem Robertem Michalskim, który w imieniu Zespołu Szkół Muzycznych nim zarządza, poznaliśmy kilka szczegółów dotyczących renowacji budynku. Konior Studio do końca bieżącego roku ma wykonać szczegółowy projekt przebudowy i rozbudowy obiektu. Następnie ma odbyć się proces przetargowy, który wyłoni wykonawcę wspomnianego projektu. Jak wspomniał Pan Michalski, ostatni z etapów jest dość żmudny i czasochłonny, co oznacza, że trudno określić jednoznacznie kiedy możemy spodziewać się odnowy i ponownego „ożycia” budynku.

Na koniec zapraszamy do zapoznania się z galerią przestawiającą przestrzenie i przekazującą nieco klimat dawnego sierocińca przy Rakowieckiej 21. W tym miejscu pragniemy podziękować Zespołowi Szkół Muzycznych za umożliwienie nam udokumentowania tej fascynującej „podróży” przez niezwykłe przestrzenie budynku. Jednocześnie mamy nadzieję, że w przyszłości będziemy mogli zrealizować fotoreportaż ukazujący budynek już po zmianach. Oby udało się to w niedługim czasie, ponieważ szczególnie elewacja budynku wymaga zdecydowanie pilnych prac rekonstrukcyjno-konserwacyjnych. Nie będziemy już jednak zdradzać większej liczby szczegółów. Obejrzyjcie sami!

Na koniec chcielibyśmy serdecznie podziękować twórcy bloga Odkrywca Warszawy za podpowiedź, gdzie szukać źródeł do powyższego artykułu. Z wielu z nich skorzystaliśmy – jak choćby z tego lub tego, jak równieć sporo informacji znaleźliśmy w tym artykule:

RAKOWIECKA 21 – NEOGOTYCKI GMACH SIEROCIŃCA

Tekst i zdjęcia: Izabela Wojtal

Chcą upamiętnić Archiwum Ringelbluma

Chcą upamiętnić Archiwum Ringelbluma

Jednym z projektów, który powstał w ramach Budżetu Partycypacyjnego 2017, jest inicjatywa uporządkowania i rewitalizacji skweru przy ul. Nowolipki 28 – miejsca, w którym odnaleziono kluczowe dla zrozumienia historii Holokaustu tzw. Archiwum Ringelbluma. Zachęcamy Was do zagłosowania na ten projekt, jak również zapraszamy do przeczytania tekstu, autorstwa przewodniczki z Warszawskiej Fabryki Spacerów, o okolicznościach powstania i odnalezienia archiwum.

Konwia na mleko, w której ukryto część zasobów Oneg Szabat, fot. Wikimedia

Konwia na mleko, w której ukryto część zasobów Oneg Szabat, fot. Wikimedia

Jakiś czas temu postanowiłam poczytać o historii getta. Natknęłam się wtedy między innymi na Archiwum Ringelbluma, czyli podziemne archiwum getta, które powstało dzięki pracy Grupy Oneg Szabat, z inicjatywy Emanuela Ringelbluma, historyka i społecznika.

Oneg Szabat usiłował odtworzyć wszechstronny obraz świata Żydów podczas wojny. Chodziło o wierne oddanie tego co żydowskie masy ludowe przeżyły, o czym myślały i co przecierpiały. Staraliśmy się, aby to samo wydarzenie – na przykład dzieje danego skupiska żydowskiego – zostało opisane przez dorosłego i przez młodzieńca, przez pobożnego […] i przez laickiego Żyda[…]. Wszechstronność była główną zasadą naszej działalności. Obiektywizm był drugą zasadą, która nam przyświecała. Staraliśmy się oddać całą prawdę, jak gorzka by ona nie była. Nasze fotografie są wierne, bez retuszu. E. Ringelblum.

W Oneg Szabat pracowały osoby, które E. Ringelblum poznał między innymi podczas pracy w Żydowskiej Samopomocy Społecznej. Pierwsze spotkanie grupy odbyło się po zamknięciu granic getta, 22 listopada 1940 r., w mieszkaniu Ringelbluma, przy ulicy Leszno 18. Potem zebrania odbywały się regularnie w soboty (stąd nazwa Oneg Szabat – Radość Soboty).

Do najbliższych współpracowników Ringelbluma należeli: Hersz Wasser – ekonomista, sekretarz archiwum, Eliasz Gutkowski, nauczyciel, drugi sekretarz archiwum, Menachem Mendel Kon, kupiec i księgowy archiwum. Podczas pracy nad archiwum przygotowywali plany badawcze, zbierali i analizowali dokumenty oraz współpracowali z całą rzeszą pomocników.

Efektem był imponujący zbiór liczący ponad dwa tysiące jednostek archiwalnych, 35 tysięcy stron, w tym źródła historyczne, tj. np. odpisy dokumentów urzędowych, prasa jawna i konspiracyjna, ulotki, literatura stworzona w getcie, ale też spisane relacje ustne, dzienniki, reportaże, prace uczniowskie. Pracownicy Oneg Szabat na bieżąco, w miarę zbierania dokumentów tworzyli na ich podstawie opracowania naukowe. Ze względu na wartość zebranych materiałów oraz działanie w całkowitej konspiracji, postanowiono wykonywać odpisy co ważniejszych dokumentów i przechowywać je w różnych miejscach.

Między innymi dzięki pracy Oneg Szabat świat dowiedział się o Zagładzie. Emanuel Ringeblum w „Kronice” pisał:

Piątek, 26 czerwca 1942, jest dla „Oneg Szabat” dniem wielkich wydarzeń. Dziś przed południem radio angielskie nadało audycję dla polskich Żydów. Powiedziano wszystko co dobrze wiemy: Słonim i Wilno, Lwów i Chełmno . W ciągu długich miesięcy boleliśmy, że świat jest głuchy na naszą tragedię, nie mającej sobie równych w dziejach. […] Dziś podano skrót sprawozdania o sytuacji polskich Żydów i powiedziano, że w Polsce wymordowano 700.000 Żydów. Jednocześnie zapowiedziano zemstę i pociągnięcie do odpowiedzialności za popełnione gwałty. Grupa Oneg Szabat wypełniła w ten sposób wielkie posłannictwo historyczne […] Nie wiem kto z tej grupy przeżyje, kto dostąpi szczęścia opracowania zebranych materiałów. Jedno jest jednak dla nas jasne. Nasz trud i wysiłek, nasze poświęcenie i życie w ustawicznym strachu nie były daremne.

Po rozpoczęciu wielkiej akcji likwidacyjnej getta, 22 lipca 1942 r., postanowiono ukryć zbiory. Izrael Lichtenstein wraz ze swoimi uczniami Dawidem Graberem i Nachumem Grzywaczem, w nocy z 2 na 3 sierpnia 1942 roku ukryli część dokumentów w skrzyniach w piwnicy budynku szkoły przy ulicy Nowolipki 68.

Skrzynie odkopano jeszcze w 1946 r. Niestety ze względu na pośpiech nie zdążono w odpowiedni sposób zabezpieczyć skrzyń i część dokumentów zamokła i uległa z zniszczeniu. W Muzeum Historii Żydów Polskich Polin można obejrzeć film dokumentujący odkrycie.

Druga część archiwum została najpewniej ukryta w lutym 1943 r. również w piwnicach szkoły przy Nowolipkach 68. Tym razem dokumenty schowano w odpornych na wilgoć bańkach na mleko, dzięki czemu choć odkopane dopiero w 1950 r. nadal były w dobrym stanie.

Nadal trwają poszukiwania trzeciej części archiwum, ukrytej przed wybuchem Powstania w Getcie w nocy 18 kwietnia 1943 r. przy ulicy Świętojerskiej 43, na terenie należącym dziś do Ambasady Chin. Niestety podczas ostatnich wykopalisk prowadzonych w 2003 r. nie udało się jej odnaleźć.

Izrael Lichtenstein pisał w „Testamencie”:

Z chęcią i zapałem rzuciłem się w wir pracy przy zbieraniu materiałów archiwalnych. Zostałem mianowany strażnikiem zbiorów. […] Materiał jest dobrze schowany. Oby się tylko zachował, a wtedy będzie to najpiękniejsze i najlepsze, czego dokonaliśmy w obecnych, okrutnych czasach. […] Może nie jestem wart by o mnie wspominano, ale zasłużyłem sobie na to swoją odwagą, współpracując z grupą „Oneg Szabat” i tym, że byłem godny największego zaufania, bo to właśnie mnie powierzono ukrycie całości zebranego materiału. Nie chcę podziękowań, żadnych pomników […] Chcę, by wspominano o mojej żonie Geli Seksztajn, zdolnej artystce, malarce […] Chcę, by wspominano o mojej córeczce Margelit, ma dzisiaj 20 miesięcy.

Większość pracowników Oneg Szabat nie przeżyła wojny. Emanuel Ringelblum zginął 10 marca 1944 r. rozstrzelany najpewniej w ruinach getta. Kilka dni wcześniej Bunkier Krysia (dziś Grójecka 77), w którym się ukrywał z żoną, synem i około 30 innymi Żydami, został odkryty przez Gestapo. Nie można nie wspomnieć, że we wrześniu 1939 r. Ringelblum znajdował się w Szwajcarii. Powrót do kraju uznał za swój obywatelski obowiązek.

Archiwum  przechowywane jest w sejfie w Żydowskim Instytucie Historycznym. W 1999 zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO jako jeden z najcenniejszych dokumentów z dziejów ludzkości.

Warto wspomnieć, że Galeria „Zagłada” w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin została stworzona właśnie dzięki Archiwum Ringelbluma.

Agnieszka Zuzga (współpraca: Weronika Kołacz), Warszawska Fabryka Spacerów
Cytaty pochodzą z „Dzień po dniu Zagłady” – wybór świadectw Podziemnego Archiwum Getta Warszawskiego, Karta 39/2003 r.

Więcej o projekcie rewitalizacji skweru przy Nowolipkach  – na tej stronie.

Niczym stołeczna wieś

Niczym stołeczna wieś

Dziesięć minut jazdy samochodem od centrum Warszawy znajdziemy miejsce, w którym czas jakby się zatrzymał, a wielkomiejski pęd i gwar tu nie dotarł. Tylko dymiące w oddali kominy elektrociepłowni i przebiegająca nieopodal Trasa Siekierkowska w niektóre wieczory swym szumem przypominają, że Siekierki – bo o nich mowa – są częścią Miasta Stołecznego Warszawy.

Co takiego szczególnego jest w Siekierkach? Atmosfera i krajobraz wsi zamknięte w środku wielkiego miasta: zarośnięte trawami łąki, nieco dziki krajobraz Wisły i domy pamiętające czasy wojenne i powojenne. I przede wszystkim ludzie złączeni w lokalną społeczność – wśród nich i ci pamiętający historię Siekierek.

Jej zgłębianie zostało zapoczątkowane poprzez projekt „Korzenie Siekierek”, który zrodził się w głowie Anny Michalak-Pawłowskiej, dyrektorki Domu Kultury Dorożkarnia, a który miejsce na swą siedzibę znalazł właśnie na Siekierkach.

IMG_20160203_194758_799

Główną częścią projektu, który opublikowany został najpierw w formie strony internetowej, a później albumu, stały się opowieści mieszkańców Siekierek zbierane przez Joannę Mikulską, mówiące o losach poprzednich pokoleń i ich rodzin, które niegdyś zamieszkiwały Siekierki. Istotnym historycznym punktem, który przewija się we wspomnieniach wielu z nich, jest data 23 sierpnia 1944 roku, kiedy to większość tutejszych mężczyzn została zebrana na placu lokalnej szkoły i wywieziona do obozów pracy, bądź też zginęła z ręki okupanta w inny sposób. W pamięci mieszkańców zapisał się też siekierkowski folwark i dworek, położone przy ulicy Nadrzecznej. Niestety pozostały po nich tylko wspomnienia, bowiem podpalone przez hitlerowców, jak większość drewnianej zabudowy osiedla, zamieniły się tego dnia w zgliszcza. Podczas wojny miały również miejsce wydarzenia niezwykłe, np. kilkukrotne objawienia się Maryi, dwunastoletniej (wówczas) Władysławie Fronczak (dziś Papis). Co interesujące – miały one namacalny wpływ na późniejszy krajobraz Siekierek, gdyż stały się przyczynkiem do rozpoczęcia (w latach osiemdziesiątych XX w.) budowy widocznego dziś m.in. z Trasy Siekierkowskiej Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Nauczycielki Młodzieży. Stało się ono pewnego rodzaju znakiem rozpoznawczym Siekierek, a z czasem dało nazwę końcowemu przystankowi linii 167: Siekierki-Sanktuarium.

P1010344

Spadkiem po wojennych wydarzeniach stał się usypany z gruzów Warszawy kopiec, który wrósł w okolicę ulicy Bartyckiej. Przez długie lata był często nazywany Zwałką lub Śmieciarą. Szczęśliwie jednak w 2004 roku został zagospodarowany i zyskał nazwę Kopca Powstania Warszawskiego, upamiętniając zarówno powstańców 1944 roku, jak i cywilnych mieszkańców Warszawy, którzy zginęli w czasie okupacji. Rokrocznie 1 sierpnia odbywają się tu uroczystości, podczas których rozpalany jest ogień przynoszony przez „sztafetę pokoleń” z Grobu Nieznanego Żołnierza. Płonie on przez 63 dni, czyli aż rocznicy dnia upadku powstania (3 października 1944 roku). Na co dzień Kopiec jest świetnym punktem widokowym, z którego dostrzec można niemały fragment Warszawy.

P1010347-e1454527328973

Siekierki zostały przyłączone do Warszawy w 1916 roku, jednak dla ich mieszkańców nie miało to wielkiego znaczenia. Warszawa dla nich pozostawała wciąż „tam na górze”, za granicą ulicy Czerniakowskiej, natomiast „tu, na dole” pozostawały po prostu ich Siekierki. Tę swoistą lokalność (a także wiejskość krajobrazu) odnajdujemy zarówno w opowieściach rodzin z „Korzeni” (co ciekawe, spora liczba małżeństw była zawierana pomiędzy mieszkańcami Siekierek), jak i dziś w postaci oddolnych inicjatyw. Taką właśnie inicjatywą stał się projekt „Siekierki-ReAktywacja” (z)realizowany przez Fundację „Bo Warto”. Pierwotnie miał się zakończyć w 2012 roku, ale potrzeba aktywizacji i integracji „starych” i „nowych” Siekierczan była na tyle adekwatnie zaspokajana przez projektowe wydarzenia, że został on nieformalnie przedłużony i trwa do dziś. Dzięki niemu powstała „Gazeta Siekierowska”, za pośrednictwem której mieszkańcy mogą dowiedzieć się o ciekawych, przeszłych i przyszłych wydarzeniach, odbywających się w obrębie osiedla, czy też podzielić się nurtującymi lokalnymi problemami, lub nawet własną pasją.

Siekierczanką jestem również ja, autorka tego artykułu. I choć jestem Siekierczanką „z importu” tak, jak „starzy” mieszkańcy pokochałam te trochę wiejskie Siekierki i ich klimat, który nas wszystkich niezmiernie raduje, a którego nie chcielibyśmy stracić. Oprócz radości mamy też problemy. Czekamy wciąż na przebudowę bardzo zniszczonej ulicy Bartyckiej. Chcielibyśmy również ujrzeć pod Kopcem park z prawdziwego zdarzenia, który mógłby stać się miejscem spotkań nie tylko mieszkańców Siekierek. Cieszy nas, a jednocześnie napawa obawą, budowa tak zwanej Czerniakowskiej-Bis (przyszłej Polski Walczącej), która może przynieść zysk w postaci lepszego skomunikowania z pozostałymi częściami Warszawy, ale jednocześnie może odebrać nam spokój tego miejsca.

IMG_20160201_122329

Zapraszamy wszystkich do spacerów siekierowskimi dróżkami. Szczególnie do chłonięcia krajobrazów nadwiślańskiej przyrody, podziwiania panoramy miasta z brzegu Wisły lub z Kopca Powstania, a także poznania – namacalnie – historii Siekierek. To ostatnie jest możliwe dzięki betonowym słupom, które można spotkać podczas spaceru, a które przypominają o przeszłych wydarzeniach i nieistniejących już miejscach.

IMG_20160201_122337

A więc przybywajcie i doświadczcie uroku Siekierek!

Tekst i zdjęcia: Izabela Wojtal

Jak właściwie żyje się w Warszawie?

Jak właściwie żyje się w Warszawie?

My – warszawiacy – podlegamy co roku badaniom, których celem jest – mówiąc w skrócie – sprawdzenie, czy dobrze nam się tutaj żyje. Jeśli przyjrzymy się świeżo opublikowanym wynikom Barometru Warszawskiego (bo tak nazywają się owe badania), będziemy mieli wrażnie, że właściwie to jest nam w stolicy całkiem dobrze. Wiadomo, że „ze statystyką się nie dyskutuje”, choć pewnie patrząc na wyniki każdy z nas miałby coś do uzupełnienia, skomentowania, albo poczułby się czymś zaskoczony.

Ale w sumie cieszy, że wyniki te są względnie dobre, i potwierdzają stare porzekadło, że „Warszawa da się lubić”. Specjalnie dla Was wybraliśmy kilka z nich, szczególnie dla nas istotnych.

1. 93% mieszkańców myśli o Warszawie pozytywnie

Bardzo miły wynik. Pokazuje, że mimo miliona trudności, z którymi borykamy się żyjąc w stolicy, kochamy to miasto. My z pewnością jesteśmy w tej większościowej grupie.

Miasto, które tyle przeszło, można tylko kochać...

Miasto, które tyle przeszło, można tylko kochać…

2. 89% dobrze ocenia komunikację miejską

Ostatnio sami się zastanawialiśmy, kiedy to się wszystko tak pozmieniało, że teraz same nowe Jazzy, Swingi, Solarisy, czyste i punktualne. Może nie każdy z Was to zdanie podziela, ale ekipa Okna jest z pokolenia, które pamięta jeszcze czasy, gdy nie wiadomo było, czy autobus w ogóle przyjedzie na przystanek. Podróżując po innych miastach Polski też zauważamy, że Warszawa ma komunikację miejską na bardzo przyzwoitym poziomie.

Lubimy komunikację miejską

Lubimy komunikację miejską

3. 10% ocenia poziom bezpieczeństwa jako zły

Oczywiście trzeba tu uczciwie dodać, że 88% mieszkańców czuje się w mieście bezpiecznie. Ale nawet jeśli co dziesiąta osoba ma poczucie zagrożenia, to jest to dość spora grupa. 12% mieszkańców boi się spacerować po zmroku, a w centrum miasta nocą co piąty warszawiak nie czuje się bezpiecznie.

Co piąty warszawiak nie czuje się bezpieczny nocą w centrum

Co piąty warszawiak nie czuje się bezpieczny nocą w centrum

4. 88% dobrze ocenia zieleń miejską

Zaskakujące, prawda? Biorąc pod uwagę skalę dyskusji wybuchających czy to przy okazji słynnych już donic ze Świętokrzyskiej, projektów zagospodarowania Placu Defilad albo rewitalizacji skweru przy Zodiaku. Faktem jest, że Warszawa stara się o tytuł Zielonej Stolicy Europy 2018 i z pewnością to pozytywnie wpłynie na stan zieleni miejskiej w najbliższych latach.

Zieleń miejska jest lubiana i zadbana

Stan zieleni miejskiej jest dobrze oceniany przez warszawiaków

5. 86% dobrze ocenia czystość i porządek

O tym, że Warszawa jest czysta, słyszymy często od odwiedzających nas obcokrajowców. Coś widać jest na rzeczy. Różnie z tą czystością bywa, ale prawdą jest, że z roku na rok sytuacja się poprawia, jest też coraz mniejsze przyzwolenie społeczne na – mówiąc ogólnie – śmiecenie w miejscach publicznych.

Generalnie w mieście jest coraz czyściej

Generalnie w mieście jest coraz czyściej

6. 91% dobrze ocenia ofertę kulturalną miasta

Powiedzielibyśmy – aż dziwne, że tylko 91%! Trudno sobie wyobrazić, czego w warszawskiej kulturze jeszcze brakuje – ofertę mamy od lewa do prawa, od wzniosłej góry, do zbrukanego dołu, płatną, darmową, oficjalną, „off-ową”, i czego tam jeszcze dusza zapragnie. Wskaźnik 7% niezadowolonych wskazuje jednak, że i na tym polu jest jeszcze nisza do wypełnienia.

Oferta kulturalna miasta jest szeroka, choć nadal jest tu pole do działania

Oferta kulturalna miasta jest szeroka, choć nadal jest tu pole do działania

7. Tylko 8% uważa, że najpilniejszą inwestycją powinno być zagospodarowanie Placu Defilad

Dla nas to trochę przykry wynik, bo tutaj liczylibyśmy na lepsze notowania. Boli nas fakt, że centrum Warszawy wygląda, jak wygląda, ale prawdą jest też, że jakość życia od tego specjalnie nie zależy. Wygrywa pragmatyzm – warszawiacy sądzą, że przede wszystkim należy dokończyć obwodnicę i rozbudować metro. Z ciekawostek – tylko 3% uważa, że dla Warszawy ważna jest odbudowa Pałacu Saskiego.

Zagospodarowanie Placu Defilad nie jest specjalnie istotne dla warszawiaków

8. 24% uważa, że trudno znaleźć pracę w Warszawie

Sporo, prawda? Trochę się widać czasy zmieniły i stolica już nie jest takim rajem na rynku pracy.

Z tą pracą w Warszawie już tak różowo nie jest...

Z tą pracą w Warszawie już tak różowo nie jest…

9. 74% w ogóle nie korzystało z pociągów (WKD, KM, SKM) w ciągu ostatnich 3 miesięcy

Tu też jesteśmy zaskoczeni, bo ciągle liczymy na to, że pociągi w obrębie miasta mogą być świetnym uzupełnieniem systemu komunikacji. Może sytuacja zmieni się po remoncie kolei obwodowej, planowanym na najbliższe lata. Na pewno nie zmieni się to, że my będziemy na naszym facebookowym profilu promować kolej, bo mamy do niej duży sentyment i wiele sympatii 🙂

Oby wzrosła rola kolei w komunikacji miejskiej

Oby wzrosła rola kolei w komunikacji miejskiej

10. 78% mieszkańców w ogóle nie korzysta z rowerów Veturilo

Dla ścisłości – badania Barometru są realizowane w czerwcu i listopadzie, powyższy wynik jest z listopada, ale w czerwcu też jakoś specjalnie lepiej nie było. Biorąc pod uwagę sukces, jakim system wypożyczalni rowerów jednak się okazał (rowery wypożyczane są średnio co 10 sekund, w 2015 roku zarejestrowano 2 miliony wypożyczeń), trochę zaskoczył nas ten wynik. Rowery są intensywnie używane, ale regularnie jeździ nimi tylko kilka procent mieszkańców.

Często trudno znaleźć wolny rower na stacji Veturlio, ale nadal mało warszawiaków korzysta z systemu

Często trudno znaleźć wolny rower na stacji Veturlio, ale nadal mało warszawiaków korzysta z systemu

Dyskusja i poszukiwany pomysł

Ogłoszeniu tegorocznych wyników Barometru towarzyszyła dyskuja, w której wzięli udział przedstawiciele miasta i aktywiści. Ratuszowi zarzucano przede wszystkim brak odwagi i konsekwencji w realizowaniu celów, z kolei przedstawiciele miasta tłumaczyli, jak trudne jest zaspokajanie potrzeb grup społecznych, które mają zupełnie odmienne wyobrażenie o mieście.  Drugą ważną kwestią poruszoną w dyskusji było pytanie, w jaki sposób można zachęcić warszawiaków do większego angażowania się w sprawy miejskie, biorąc pod uwagę fakt, że nie każdy ma czas na udział w konsultacjach społecznych czy budżecie partycypacyjnym. Krokiem w dobrym kierunku było uruchomienie komórkowej aplikacji 19115, ale wg rozmówców, tutaj nadal należy szukać innych rozwiązań. A może Wy macie na to jakiś pomysł?

20 stycznia 2016, wyniki badania Barometr Warszawski, fot. Jarek Zuzga, Joanna Erbel – socjolożka, członkini Zarządu Koordynacyjnego Kongresu Ruchów Miejskich, Wiktor Jędrzejewski – pedagog, szef Stowarzyszenia Projekt: Polska, Jarosław Jóźwiak – zastępca Prezydenta Warszawy, Krzysztof Mikołajewski – dyrektor Centrum Komunikacji Społecznej Urzędu m.st. Warszawy. Dyskusję poprowadzi dr Paulina Nowicka, koordynatorka prac nad aktualizacją strategii rozwoju Warszawy.

Ogłoszeniu wyników Barometru Warszawskiego 2015 towarzyszyła dyskusja, w której udział wzięli: dr Paulina Nowicka, koordynatorka prac nad aktualizacją strategii rozwoju Warszawy, Jarosław Jóźwiak – zastępca Prezydenta Warszawy, Joanna Erbel – socjolożka, członkini Zarządu Koordynacyjnego Kongresu Ruchów Miejskich, Wiktor Jędrzejewski – pedagog, szef Stowarzyszenia Projekt: Polska, Krzysztof Mikołajewski – dyrektor Centrum Komunikacji Społecznej Urzędu m.st. Warszawy.

Pełne wyniki tegorocznych badań możecie przeczytać na tej stronie.

Tekst, zdjęcia: Jarek Zuzga