utworzone przez Jarek Zuzga | sie 17, 2016 | Artykuł, Historia, Rozmowa, Rozmowy przy Oknie
Jesteśmy spadkobiercami 6 milionów zamordowanych Żydów, którzy nie mogli opowiedzieć swojej historii – rozmowa z Gołdą Tencer, dyrektorką Teatru Żydowskiego i organizatorką Festiwalu Warszawa Singera.
Gołda Tencer, dyrektorka Teatru Żydowskiego w Warszawie, fot. Jarek Zuzga
Od Redakcji: Teatr Żydowski od wielu lat promuje kulturę żydowską w Polsce, a Gołda Tencer stała się twórczynią jednego z najbardziej znanych festiwali, którego celem również jest popularyzacja żydowskiej kultury, Festiwalu Singera. Trwa obecnie spór między właścicielem ziemi na której znajduje się Teatr Żydowski, firmą Ghelamco, a samym Teatrem, co do stanu technicznego budynku. Według Ghelamco stan Teatru zagraża życiu osób w nim przebywających, co uniemożliwia granie w nim spektakli. Dlatego też aktorzy postanowili zagrać sztukę – „Skrzypek na dachu” na placu Grzybowskim.
Z Teatrem Żydowskim jest pani związana od wielu lat. Czy jest to pani miejsce na Ziemi?
Po przyjeździe do Warszawy byłam przez niecały rok związana z teatrem przy ulicy Królewskiej. Do Teatru Żydowskiego przyszłam w 1971 roku. Pamiętam jeszcze, jak był budowany. Dwa drzewa, które tu rosną (pani Gołda Tencer pokazuje widok za oknem, zastawionym teraz przez kraty – przyp.red.), zasadziłam razem z Szymonem Szurmiejem. Tak to już jest – wyrosło drzewo, ma gałęzie i w pewnym momencie przychodzi człowiek i odrąbuje te gałęzie. A to drzewo przecież zapuściło korzenie! Tak, teatr to moje miejsce na Ziemi. Po tej scenie chodziła Ida Kamińska, Szymon Szurmiej, cała plejada aktorów. A aktorów mieliśmy i mamy wspaniałych.
Ostatnio, grając poza deskami teatru, pod gołym niebem, udowodniliście, że to nie mury tworzą miejsce.
Wielokrotnie rozmawialiśmy o tym, czy to mury tworzą teatr, czy ludzie. Przychodziliśmy tu mając 18-20 lat, kończyliśmy studia teatralne, jesteśmy bardzo mocno związani z Teatrem Żydowskim. Niektórzy są tu od dwudziestu, trzydziestu lat. To całe nasze życie. Kiedy robiłam maturę w żydowskiej szkole im. Pereca w Łodzi, dostałam książkę Arnolda Szyfmana „Labirynt teatru”. Już wtedy wiedziałam, że będę aktorką. Występowałam od zawsze. I zawsze powtarzam: kocham to miasto, kocham ten teatr, no i publiczność, która do nas przychodzi.
Czy przekraczając wiele lat temu próg Teatru Żydowskiego przewidziała pani, że zwiąże się z nim na tak długo?
Tak. Od zawsze bardzo chciałam występować w Teatrze Żydowskim. Kiedy byłam jeszcze małym dzieckiem, Teatr przyjeżdżał do Łodzi. Oglądałam dziesiątki razy te same przedstawienia, na przykład „Sen o Goldfadenie”. Po latach sama zagrałam Mirełe czy Bube Jachne. Wiedziałam, że to jest mój teatr i moja kultura. Teatr jest dla mnie pomnikiem. Czuję, że jesteśmy spadkobiercami 6 milionów zamordowanych Żydów, którzy nie mogli opowiedzieć swojej historii. My jesteśmy tymi, którzy powinni ciągnąć tę nić. Dlatego też dziesięć lat temu stworzyłam Centrum Kultury Jidysz. To dla mnie bardzo ważne. Tutaj, na placu Grzybowskim, tętniło życie żydowskie.
Plac Grzybowski bardzo zmienił się przez ostatnie lata.
Jaki był plac Grzybowski gdy zobaczyłam go po raz pierwszy wiele lat temu? Na pewno nie był betonowy. Przypominał mi miejsce jak z opowiadań Singera, plac, na którym jeszcze unosił się zapach czuleniu i innych wiktuałów. Kocham ten plac, rosłam razem z nim. Ma niesamowitą duszę. On mówi, on cały czas mówi. Zawsze chciałam stworzyć tu pomnik Matki Żydowskiej, która oddawała dzieci polskim matkom, które ratowały im życie. Irena Sendlerowa powiedziała kiedyś, że żałuje, że nie napisała o tym książki. Posadzić drzewo, wierzbę płaczącą – taki mam pomysł na pomnik. Mam jeszcze dużo planów, ale oczywiście na pierwszym miejscu jest mój teatr, aktorzy i cały zespół, który stworzył tu swój dom.
Wiele lat temu przyjechała pani z Łodzi do Warszawy. Jak ocenia pani Warszawę dzisiaj?
„Warszawa jest moja i ja jestem jej” - powiedział Janusz Korczak. Wprawdzie kocham moją Łódź, ale kocham ją we wspomnieniach. Czuję się bardzo związana z Warszawą, a szczególnie z Teatrem. Plac Grzybowski, Teatr – to są moje miejsca, to są moje klimaty. Warszawa się zmieniła, zmienia się z dnia na dzień, zaczyna tętnić życiem. Jestem zakochana w Warszawie. Wybieram takie miejsca, które mają duszę.
Gdzie powinny skierować swoje kroki osoby, które zaczynają interesować się kulturą żydowską? Co warto przeczytać, obejrzeć?
Oczywiście przede wszystkim chciałabym polecić Teatr Żydowski, gdzie gramy bardzo duży przekrój sztuk, od „Dybuka” Mai Kleczewskiej, po „Aktorów Żydowskich” Anny Smolar. Zachęcam do sięgnięcia po książki Singera. Trudno mi polecić jedną, warto przeczytać je wszystkie. Jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś więcej o kulturze żydowskiej, przy Andersa 15 jest Centrum Kultury Jidisz. Można nauczyć się języka, zapisać się na Uniwersytet Trzeciego Wieku. Jest też Uniwersytet Otwarty. Na kursy języka jidisz przyjeżdżają osoby z Japonii, Ameryki, z Izraela, no i oczywiście z Polski. Jest też Muzeum Historii Żydów Polskich czy Żydowski Instytut Historyczny. Ja zapraszam do naszego Teatru.
Dziś lokalizacja Teatru Żydowskiego stoi pod znakiem zapytania.
Tak, ale kiedy graliśmy „Skrzypka na dachu” poza budynkiem teatru, na Placu Grzybowskim, było to coś niesamowitego – tyle ludzi przyszło, tyle młodzieży! Chyba wtedy do nas dotarło, że to nie tylko budynek tworzy teatr – chociaż ja tak do niedawna myślałam. To ludzie go tworzą. Mamy fantastyczny zespół aktorski. Jesteśmy spadkobiercami kultury żydowskiej i to na nas ciąży obowiązek jej przekazywania, który chętnie wykonujemy. Zapraszam na Festiwal Singera, którego Teatr Żydowski jest częścią. Na pewno wszystkie zaplanowane wydarzenia zlokalizowane na Placu Grzybowskim się odbędą. Wielkie podziękowanie dla dyrektora Teatru Kwadrat – Andrzeja Nejmana, który użyczył nam sali i użyczy nam jej również podczas trwania Festiwalu Singera. Gmina Żydowska również użyczy nam swoich pomieszczeń. Będziemy też w Pardon to Tu, w Cosmopolitanie. Festiwal wrósł w życie kulturalne Warszawy.
Festiwal Singera promuje kulturę żydowską, ale z racji współpracy z różnymi środowiskami można powiedzieć, że stał się ponadkulturowy.
Tak, on jest ponadkulturowy. Tradycja żydowska wyrosła z jednego pnia z kulturą polską. Jedna na drugą wpływa. Nie można ich rozdzielać i my tego na pewno nie będziemy robić.
Zobacz program Festiwalu Warszawa Singera
Rozmawiały: Karolina Przybysz-Smęda, Izabela Wojtal; zdjęcie: Jarek Zuzga
utworzone przez Jarek Zuzga | lip 2, 2016 | Artykuł, Fotografia, Historia, Informacja, Wydarzenie
Na początku kwietnia pisaliśmy o obchodach 100 lecia przyłączenia Warszawy kilku dzielnic. Jedną z nich był Mokotów. Niedawno, bo 18 czerwca, z tej właśnie okazji odbyła się impreza plenerowa nazwana Mokotówką.
Trochę historii
Nim jednak przejdziemy do opisu wydarzeń Mokotówki, zatrzymajmy się nieco nad samym Mokotowem. Trwają dysputy na temat pochodzenia nazwy dzielnicy. Pierwsza z koncepcji mówi, iż Mokotów pochodzi od „wczesnośredniowiecznej, rodzimej nazwy Mokot, nawiązującej do wyrazów pospolitych takich jak <<moknąć>> i <<mokry>>”.* Druga zawiera domniemanie, że „pierwotna nazwa <<Mokotowo>> pochodzi prawdopodobnie od imienia pruskiego właściciela wsi – Mokoto lub Mokot”.**
„Warszawskość” Mokotowa rozpoczęła się 8 kwietnia 1916 roku, kiedy to gubernator Warszawy – niemiecki generał Hans Hartwig von Beseler – podpisał dekret o przyłączeniu do Warszawy 82,1 km² podmiejskich terenów, w tym Mokotowa. Mokotów wówczas nie był jeszcze samodzielną dzielnicą, ale wraz z Ochotą, Czerniakowem, Sielcami, Siekierkami i kilkoma innymi folwarkami stał się częścią Dzielnicy Południowej. „Mokotów, za sprawą światłych mieszkańców zabiegających o przyłączenie tego terenu w obręb wielkiej Warszawy już od schyłku XIX wieku, w raporcie dla przyszłej stolicy, wniósł m.in.: elektrownię, gmach kooperatywy Społem, dwie kolejki wąskotorowe oraz liczne, dobrze zorganizowane zakłady przemysłowe.”*** Poniżej możecie przyjrzeć się jak wyglądały wspomniane obiekty i jak rozwijał się Mokotów w różnych dziedzinach życia.
Mokotówka
Mokotów dziś
Obecnie Mokotów jest jedną z największych dzielnic Warszawy, a większość warszawiaków chciałaby stać się jego mieszkańcami (zajął on I miejsce w Plebiscycie Czytelników Gazety Wyborczej na najchętniej zamieszkiwaną dzielnicę).**** Jest to prawdopodobnie spowodowane bliskim sąsiedztwem Centrum Warszawy, jego dobrym skomunikowaniem (metro i tramwaje) oraz położeniem na rozległych terenach malowniczej skarpy wiślanej. Dzięki temu Mokotów posiada wiele terenów zielonych, w tym parków (najpopularniejsze z nich to: Pole Mokotowskie, Park Arkadia zlokalizowany przy Królikarni, Park Morskie Oko łączący się z Parkiem Promenada czy Park Dreszera), oraz posiadający największy w Warszawie (19,5 ha) zbiornik wodny – Jeziorko Czerniakowskie, które posiada status rezerwatu przyrody.
Mokotówka
Co nieco dowiedzieliśmy się o przeszłości i teraźniejszości Mokotowa, przejdźmy więc do istoty tego reportażu, czyli Mokotówki. Impreza odbywała się na terenie dwóch parków: Promenady i Morskiego Oka. Dzięki tzw. wyspom tematycznym, między innymi wyspie Kultury, Nauki, Aktywności Społecznej, Dzieci, Smaków, Sportu czy Wyspy Historii, każdy z obecnych mógł znaleźć dla siebie coś ciekawego. Ponadto w specjalnym namiocie o nazwie „Konsultacje społeczne” można było poznać projekty zgłoszone w ramach budżetu partycypacyjnego. Mnie z wspomnianych „wysp” przypadły najbardziej do gustu pokaz jeździectwa szwoleżerów (konie to zdecydowanie piękne zwierzęta, a do tego w ruchu prezentują się jeszcze lepiej, zwłaszcza gdy dosiadają je żołnierze), możliwość przyjrzenia się zabytkowym rowerom „Łucznik” produkowanym w latach 1929-1939 przez Fabrykę Broni w Radomiu, czy grupowe warsztaty na których można było nauczyć się jak piec chleb. Nie zabrakło także atrakcji dla dzieci, a jako, że we mniej, jak pewnie w każdym, pozostała cząstka dziecka, z chęcią przyglądałam się: wyrabianiu pamiątkowej monety, mobilnemu planetarium z którego dochodziły wyraźne odgłosy odbywającego się wewnątrz pokazu, czy prezentacji możliwości drukarki 3D w wykonaniu studentów Politechniki Warszawskiej. Studenci zachwycali dzieci drukowanymi w mgnieniu oka fantastycznymi ludzikami – oj widziałam w oczach jednego z chłopców błysk nadziei, że i on kiedyś będzie miał taką drukarkę, dzięki której jego kolekcja ludzików znacznie by się powiększyła.
Ważna była dla mnie również prezentacja filmu o Siekierkach, bo jak już kiedyś wspominałam, sama jestem mieszkanką Siekierek. Film powstał na bazie nadesłanych przez mieszkańców do Domu Kultury Dorożkarnia (który jest głównym twórcą przedsięwzięcia) krótkich filmików, ukazujących ulubione miejsca Siekierczan i Siekierczanek. Fakt, że Siekierki zostały przedstawione w filmie z perspektywy etiud tanecznych wykonywanych przez profesjonalnych tancerzy czyni go zdecydowanie awangardowym. Mam nadzieję, że uda nam się niebawem uzyskać zgodę tancerzy na opublikowanie go na naszym blogu lub fanpage’u. Mam również nadzieję na stworzenie wraz z Dorożkarnią, dzięki poznaniu na Mokotówce jej dyrektorki, kilku ciekawych projektów. Śledźcie więc nasz fanpage pilnie!
Ucieszyła mnie również obecność na Mokotówce naszych znajomych, czyli Stowarzyszenia Gwary Warszawskiej, od których otrzymałam w prezencie jako reprezentantka Okna znaczek „Pardon”, który teraz dumnie zdobi „tablicową ścianę” w moim domu. Podczas rozmowy z Martyną Goździuk, przewodniczącą Stowarzyszenia, wyraziłam nadzieję, że ponownie uda nam się zacieśnić wzajemną współpracę Gwary Warszawskiej z Oknem na Warszawę, bo jak głosi ich hasło Warszawa jest klawa!, a co za tym idzie wszak obydwu grupom Warszawa leży na sercu 🙂
Dla łasuchów, czyli i dla mnie, znalazły się rozmaite smakołyki. Było stoisko na którym można było posilić się „na wytrawnie” oraz stoisko jednej z warszawskich cukierni, na którym posmakowałam Mokotówki, czyli ciastka stworzonego z okazji jubileuszu Mokotowa. Jak głosi oficjalny opis ciastka zaczerpnięty ze strony Dzielnicy: „<<Mokotówka>> to kompozycja delikatnego kremu budyniowego, ciemnego biszkoptu, orzechów włoskich oraz musu ze świeżych malin. Ciastko zwieńczone jest czekoladową tabliczką z logiem, powstałym specjalnie z okazji 100-lecia Mokotowa„.***** Achhhh mniam, palce lizać… A że słodyczy nigdy za wiele i jak to na urodzinach zwykle bywa, nie mogło zabraknąć urodzinowego tortu Mokotowa, czyli Wielkiego Tortu Stulecia, którym częstowali Burmistrz Mokotowa Bogdan Olesiński i Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Oj, trzeba było się spieszyć i przeciskać w tłumie bo chętnych do jego spróbowania było wielu, przez co tort znikał w mgnieniu oka.
Na zakończenie imprezy odbył się koncert na plenerowej scenie, podczas którego wystąpiły gwiazdy wieczoru: Ewa Bem, Kuba Badach oraz Wojciech Gogolewski z El Jazz Big Band.
Przyznam, że największe wrażenie zrobił na mnie spektakl Videoteatru Poza pt. Sny o mieście W. Przeplata się w nim wiele odniesień do historii i teraźniejszości Warszawy. Jak możemy przeczytać na stronie Teatru, w przedstawieniu tym „mity i tragedie Warszawy przeplatają się i tworzą mocno skontrastowany, prześmiewczy video-kobierzec w hołdzie dla miasta (…)”. Patronem spektaklu stał się E. T. A. Hoffmann, wybitny niemiecki romantyk, który przebywał w Warszawie wraz ze swoją polską żoną Michaliną w latach 1804-1807. Na kanwie wizji przyszłości miasta tych postaci żyjących w XIX wieku, odbywa się całe wideoprzedstawienie. Robi ono mocne wrażenie – nie polecam wybrania się na przedstawienie z dziećmi (Sny o mieście W, można jeszcze obejrzeć po wcześniejszym skontaktowaniu się z Teatrem – więcej informacji tutaj), bo późniejsze koszmary nocne są jak najbardziej prawdopodobne. Jest tak ponieważ Sny dają lekko psychodeliczne wrażenie – ciemna sala wypełniona kilkoma telewizorami, z których wyświetlane są różne obrazy.
Widz może czuć się nawet delikatnie osaczony wizjami Hoffmana i jego żony. W jednej z wizji Hoffmann relacjonuje widzenie z szklanej kuli, w którym dostrzega bombardowanie miasta. Jego żona nieustannie przelewa chochlą czerwoną ciecz w stołowej wazie – prawdopodobnie jest to odniesienie do wielokrotnego przelewu krwi warszawiaków. W jednej ze scen warszawska Syrenka, której ogon złożony jest z łusek pocisków karabinu, leży przebita mieczem i broczy krwią. Możecie więc domyślić się, że jest tajemniczo i mrocznie, ale więcej szczegółów już nie zdradzę, sami obejrzyjcie Sny o mieście W. W ramach zachęty napiszę, ze fragmenty Snów możecie obejrzeć również tutaj.
Można rzec: „Koniec i bomba, a kto nie był ten trąba”, ale jest jeszcze nadzieja, bo to nie koniec obchodów 100-lecia stołeczności Mokotowa. Zapraszamy więc do śledzenia oficjalnej strony obchodów, no i oczywiście obejrzenia „na żywo” spektaklu Sny o mieście W.
*/*** Źródło: http://stolatmokotowa.waw.pl/historia-mokotowa-2/
** Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mokot%C3%B3w
**** Źródło: http://www.mokotow.waw.pl/strona-6-o_mokotowie.html
***** Źródło: http://www.mokotow.waw.pl/aktualnosc-1143-mokotowka_zabawa_stulecia.html
Tekst i zdjęcia: Iza Wojtal