Rozmowy przy Oknie z Robertem Brylewskim

Dziś w Rozmowach przy oknie gościmy Roberta Brylewskiego – muzyka rockowego i reggaeowego, lidera i współzałożyciela zespołów punkrockowych Kryzys, Brygada Kryzys oraz Izrael.

IMG_6869a

Robert Brylewski (fot. Karolina Adamczyk)

Warszawa to miasto..?
Moje 🙂

W Warszawie lubię..?
W Warszawie lubię mieszkać.

W Warszawie nie lubię..?
Czego w Warszawie nie lubię, najbardziej, tak? Braku szacunku dla historii miasta.

Prawdziwy warszawiak to..?
Prawdziwy warszawiak to… nazwisko podać (śmiech)? Jarema Stępowski. Niech będzie.

Moje ulubione miejsce w tym mieście..?
Można podać wiele, ale to ja tak na dzień dobry podam te w którym teraz jesteśmy, czyli pod Pałacem Kultury.

Jeśli nie Warszawa to..?
To może być Trójmiasto, może być Śląsk, może być Kraków, albo wiele innych okolicy w Polsce, które znam i lubię.

Mieszkałeś w rożnych miejscach, ale jednak zawsze wracasz do Warszawy. Co sprawia, że wciąż wracasz do tego miasta?
Jak to się mówi, miasto rodzinne. Konkretnie, stąd jest rodzina mojej matki. Warszawę poznałem też bardzo dobrze już jako bardzo młody harcerz. Jeździłem wtedy tramwajem na pętle i z powrotem, każdą linią. W ten sposób byłem doskonale zorientowany co jest w Warszawie, jeszcze chyba przed ukończeniem 10 roku życia. Poza tym miałem pewność siebie w poruszaniu się po mieście.

Dlaczego swoje dwie solowe płyty nazwałeś „Warsaw Beat”? Czy rytm muzyki z pogranicza techno kojarzy Ci się z rytmem  miasta – Warszawy?
Techno właściwie tutaj można bardziej potraktować jako prowokację, bo jestem daleki od muzyki techno. Wydałem tylko dwie płyty „Warsaw Beat”. Na drugiej właściwie nie ma już śladu po techno. Trzecia i następne na pewno będą zaskoczeniem. Będą tam rożne podejrzenia, ale coraz mniej o techno. Mam gotowych teraz z 6 czy 7, tylko czekam na jakiś porządek prawny z wydawaniem płyt, teraz jest to strasznie kłopotliwe.

Gdyby Warszawa była muzyką to jak by się zmieniała na przestrzeni lat?
Muzyka, hm… to byłoby science fiction. To tak jak miasta, co oglądaliśmy w gwiezdnych wojnach, albo w innych filmach science fiction.

W 2010 roku startowałeś w wyborach samorządowych do Rady m.st. Warszawy reprezentując Komitet Wyborczy Wyborców Gamonie i Krasnoludki. Jaki był tego cel?
Jestem od młodzieńczych lat pod wpływem pomarańczowej alternatywy krasnoludków i ciekawych napisów na murach miast. Jak Major powiedział, że jest taka akcja, że startujemy, to ja się nie wahałem, tym bardziej, że bardzo sympatyczni ludzie są od Majora. Przy okazji pozdrawiam wszystkie krasnoludki i gamonie.

Dziękuje za rozmowę.

 

rozmawiała:
Karolina Adamczyk

Rozmowy przy Oknie z Bartkiem Leszczyną

Rozmowy przy Oknie z Bartkiem Leszczyną

W Rozmowach przy Oknie gościmy Bartosza Leszczynę, warszawskiego malarza, tegorocznego laureata Ogólnopolskiego Konkursu Malarskiego „Warszawski Pejzaż”.


zdjęcie_3

Warszawa to miasto pełne sprzeczności. Sąsiadują tu ze sobą miejsca piękne i klimatyczne z tak brzydkimi, że – jak śpiewał Kazik Staszewski – „aż oczy pękają”. Wszyscy wiemy, dlaczego tak to wygląda, że taka jest cena heroicznego zrywu, ale fakt pozostaje faktem. Na szczęście Warszawa rozwija się dynamicznie i chociaż nigdy nie będzie już, moim zdaniem, tak uroczym pod względem architektonicznym miastem, jakim była przed wojną, to jednak jest szansa, że z czasem wyładnieje i będzie bardziej przyjaznym miejscem do życia niż obecnie.

W Warszawie lubię pewien trudny do uchwycenia nastrój melancholii. I nie chodzi mi tylko o świadomość tragicznej historii miasta, której ślady widoczne są tu na każdym kroku. Można to poczuć podczas wieczornego spaceru nad Wisłą…

W Warszawie nie lubię tej specyficznej atmosfery pośpiechu i wiecznego spięcia. Co prawda jest ona swoistym znakiem naszych czasów i życie toczy się na większych obrotach również w innych dużych miastach, ale Warszawa pod tym względem niechlubnie przewyższa wszystkie inne znane mi miejsca.

Prawdziwy warszawiak to, myślę, ten, kto się w Warszawie urodził i mieszkał przez wiele najważniejszych dla rozwoju człowieka lat. Albo ktoś, kto mieszkał w Warszawie przez większość swojego życia i nabył tu swoje pierwsze ważne doświadczenia. To raczej te przeżycia z danego miejsca, które człowieka kształtują, czynią z niego autochtona, bardziej niż sam fakt przebywania gdzieś długo. Jest jeszcze sprawa patriotyzmu lokalnego. Prawdziwym warszawiakiem jest ten, kto się nim czuje i jest lojalny.

Moje ulubione miejsce w tym mieście. Jest wiele miejsc w Warszawie które lubię, np. Starówka czy Powiśle, ale na pewno najbliższe mi są okolice, gdzie spędziłem dzieciństwo i lata dojrzewania, czyli Ursynów i Mokotów.

Jeśli nie Warszawa to góry. Im wyższe, tym lepsze. Jeżeli w Polsce, to wybrał bym chętnie Zakopane, a jak za granicą, to jakieś miasteczko w Alpach, np. Zermatt. W ogóle teren górzysty bardzo mnie inspiruje i wydaje się bez porównania ciekawszy niż nizinny.

Jesteś tegorocznym laureatem Ogólnopolskiego Konkursu Malarskiego „Warszawski Pejzaż”. Nagrodzona praca  to „Szpitalna 44” skąd pomysł na ten obraz?
To była dość dziwna sytuacja. Wróciłem do kraju po wieloletnim pobycie za granicą, i w międzyczasie mimowolnie oddaliłem się mentalnie od Warszawy. Przez pierwsze miesiące po powrocie patrzyłem na miasto trochę jak ktoś obcy, z dystansu, i często przez pryzmat właśnie Powstania Warszawskiego. Mimo, że w innych miastach jest o wiele więcej starych i dużo starszych budynków, tutaj, z powodu hekatomby Powstania, nawet te z końca lat trzydziestych dwudziestego wieku wydawały mi się nie na miejscu, jakby nienaturalnie stare. No i miałem potrzebę wyrzucić to z siebie, stąd taki obraz. Później już z czasem na powrót oswajałem się z moim miastem i już nie czułem, że potrzebuję wracać do tej tematyki. Zająłem się po prostu współczesnym pejzażem miejskim.

Często malujesz Warszawę o zmierzchu, świcie i w nocy. Skąd wzięło się u Ciebie zainteresowanie tym nietypowym, mrocznym światłem?
Zawsze lubiłem takie nastrojowe światło, stąd chętnie maluję nokturny. Światło występujące w godzinach około południowych, szczególnie latem, nie wydaje mi się szczególnie plastyczne, często spłaszcza przedmioty, a zieleń pejzażu staje się w nim jednolitą „sałatą”. Wieczorne światło, poza szczególną atmosferą, wprowadza także element tajemniczości i niedopowiedzenia, które cenię w malarstwie.

Skąd czerpiesz inspiracje swoich prac, skąd się biorą tematy obrazów?
Inspiracje zawsze czerpię z najbliższego mi otoczenia. Potrzebuję czuć silny związek emocjonalny z przedstawianym motywem, musi on też być dla mnie atrakcyjny wizualnie. W sumie temat jest dla mnie raczej pretekstem, najważniejsze jest samo malarstwo, rozwiązania formalne.

Czy można powiedzieć, że Twoje obrazy są czymś w rodzaju Twojego okna na Warszawę?
Myślę, że można tak powiedzieć o moich warszawskich pejzażach, ale jeszcze bardziej prawdziwym, i jednocześnie banalnym, będzie stwierdzenie, że są one oknem mojej duszy, ha ha ha.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Karolina Adamczyk

 

Nocny (80x80)

Bartosz Leszczyna „Nocny” (80×80)

Szpitalna '44 (73x92)

Bartosz Leszczyna – „Szpitalna ’44” (73×92)

Towarowy (190x190)

Bartosz Leszczyna – „Towarowy” (190×190)

ZUS (60x80)

Bartosz Leszczyna – „ZUS” (60×80)

Czerniakow (90x100)

Bartosz Leszczyna – „Czerniaków” (90×100)

Krolikarnia (90x100)

Bartosz Leszczyna – „Krolikarnia” (90×100)

Lazienkowska (100x100)

Bartosz Leszczyna – „Łazienkowska” (100×100)

 

Rozmowy przy Oknie z Beatą Michalec, prezes Towarzystwa Przyjaciół Warszawy

Rozmowy przy Oknie z Beatą Michalec, prezes Towarzystwa Przyjaciół Warszawy

Naszym gościem w Rozmowach przy Oknie jest Beata Michalec, prezes Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. Poprosiliśmy o dokończenie naszego kwestionariusza i dodanie kilku zdań na temat działań Towarzystwa Przyjaciół Warszawy.

Beata Michalec – warszawianka od kilku pokoleń, pedagog, od ponad 20 lat związana z warszawską oświatą, dyrektor bielańskiego przedszkola. Od 2007 roku związana z Towarzystwem Przyjaciół Warszawy, jako prezes Oddziału Żoliborz-Bielany TPW, w latach 2008-2013 sekretarz ZG TPW a od 15 czerwca 2013 roku prezes Zarządu Głównego TPW (trzeci prezes w historii 50-letniej TPW, pierwsza kobieta). Autorka książki „Tekla z Bądarzewskich Baranowska… ”, napisała pierwszą na świecie biografię o polskiej zapomnianej kompozytorce autorce światowego przeboju „La priere d’une vierge”. Otrzymała m.in. za odkrycie miejsca urodzenia Tekli Bądarzewskiej Medal „Zasłużony dla Miasta Mława”. Za działania na rzecz kultury polskiej otrzymała Brązowy Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” przyznany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Za zasługi dla Miasta Stołecznego Warszawy otrzymała Medal „Zasłużony dla Warszawy” przyznany przez Radę Miasta Stołecznego Warszawy.

SONY DSC

Warszawa to miasto mojego urodzenia, to moje dzieciństwo, młodość i teraźniejszość, to moje życie i mojej rodziny.

W Warszawie lubię… zieleń, na każdym kroku skwery, parki, trawniki, ukwiecone klomby, gdzie na ławeczkach możemy przycupnąć i odpocząć. Uwielbiam warszawskie fontanny. Swego czasu zorganizowałam w Towarzystwie Forum Dyskusyjne na temat „Warszawskich Fontann”, którego owocem było wskazanie przez mieszkańców Warszawy 30 miejsc, gdzie mogłyby powstać w mieście fontanny. Dzieci i młodzież mogły wziąć udział w konkursie plastycznym na zaprojektowanie warszawskich fontann. Jeszcze dziś można obejrzeć na stronie TPW galerię z tego przedsięwzięcia. Wzruszający był list od mieszkanki Warszawy z prośbą o powstanie Fontanny dla Powstańców na Placu Powstańców Warszawy.

Warszawę kocham i szanuję, bo to moje miasto rodzinne, w tym mieście żyła i żyje cała moja rodzina. Pamiętam Warszawę z końca lat sześćdziesiątych, początku siedemdziesiątych. Jestem obserwatorem, ale i uczestnikiem zmian, które w błyskawicznym tempie zaszły i zachodzą w Warszawie. Tu mieszkają bardzo pracowici ludzie, którzy widzą sens tego, co robią. Przeżywałam i przeżywam rozwój Warszawy, cieszy mnie widok nowych ścieżek rowerowych, obraz wyłaniającego się z chmur warszawskiego Manhattanu.

Bardzo szanuję miejsca pamięci, a szczególnie te związane z Powstaniem Warszawskim 1944. W pierwsze dni sierpnia, co roku są dla mnie bardzo ważne, biorę wtedy urlop, aby uczestniczyć w uroczystościach powstańczych.

W Warszawie nie lubię… zapoconych i niedomytych ludzi w komunikacji miejskiej, tych, którzy zagłuszają wszystkich rozmowami przez telefon komórkowy i tych, którzy opychają się kebabami jadąc w metrze czy tramwaju.

Prawdziwy warszawiak to… ten, który rozumie dlaczego tu jest. Bez względu na to, czy jest związany z miastem od pokoleń, czy dopiero zapuszcza korzenie. Zna historię Warszawy, wie jak ważne są dla nas wszystkich takie rocznice jak Konstytucja 3 Maja, Powstanie Listopadowe, Powstanie Styczniowe, rok 1920, Powstanie Warszawskie 1944.

Bardzo często czytam XIX-wieczną warszawską prasę. I z wielkim zachwytem odkrywam jak ówcześni dziennikarze np. Kuriera Warszawskiego, pisząc o mieszkańcach miasta zawsze z wielką serdecznością i szacunkiem używają słowa „Warszawianie”. Proszę zauważyć, że nasi seniorzy, których młodość przypadała na okres międzywojenny bardzo często o mieszkańcach stolicy mówią również „Warszawianie”. Bardzo akceptuję to słowo, wręcz je promuję, ponieważ wiem że ono nie dzieli mieszkańców na tych, którzy żyją tu od pokoleń i tych, których obecnie i w przenośni nazywamy „Słoikami”.

Moje ulubione miejsce w tym mieście… to oczywiście Ogród Krasińskich – ulubione miejsce przechadzek mieszkańców Warszawy, ale również i moje. Miejsce wyjątkowe, zawsze, gdy jestem w ogrodzie przenoszę się myślami do XIX-wiecznej Warszawy. Wśród wówczas jaskrawo pomalowanych drewnianych barierek, odbywała się tam istna rewia mody. Do dnia dzisiejszego w sercu ogrodu znajduje się Pałac Krasińskich. Od rana w Ogrodzie Krasińskich przed cukiernią pana Huberkanta, której już dziś nie ma dało się słyszeć orkiestrę odgrywającą wielkie potpourri, muzykę urozmaiconą dzwonami, echami, ogniem bengalskim. Do dzisiaj przed wejściem do Parku Krasińskich stoi zabytkowa brama, która zaprasza spacerowiczów do odwiedzenia tego urokliwego miejsca.

Jeśli nie Warszawa, to... nie ma innego miejsca na ziemi, tylko Warszawa, której nigdy nie porównuję z innymi miastami. Nie ma takiego drugiego miasta na świecie, które przechodziło gehennę historyczną i zawsze wychodziło z niej zwycięsko dzięki ludziom, którzy tu żyją, mieszkają i pracują. To jest fenomen naszej stolicy.


W ostatnią niedzielę odbyła się uroczysta gala konkursu „Warszawa w kwiatach i zieleni 2014” – sztandarowego projektu Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. Proszę powiedzieć coś więcej o tym wydarzeniu.

Towarzystwo Przyjaciół Warszawy organizuje konkurs „Warszawa w kwiatach i zieleni” od ponad 30 lat. Tegoroczna edycja konkursu została przeprowadzona jak co roku wspólnie z urzędem m. st. Warszawy. W tym roku podeszliśmy do konkursu nieco inaczej, zmieniając formułę, ograniczając liczbę nagrodzonych, aby podnieść prestiż konkursu. Była prowadzona szeroka promocja konkursu w mediach, w komunikacji miejskiej, powstała strona poświęcona konkursowi, młoda artystka zaprojektowała logo konkursu. Chcemy, aby do konkursu zgłaszali się również młodzi mieszkańcy stolicy, którzy tworzą niekonwencjonalne obiekty zielone. Gala konkursu miała miejsce na terenie Zamku Ujazdowskiego i połączona była z projekcją 9 filmów o laureatach XXXI edycji Konkursu. Gali towarzyszyła wystawa fotografii laureatów na płocie Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego (Aleje Ujazdowskie) oraz dancing międzypokoleniowy.

Towarzystwo Przyjaciół Warszawy kojarzy się niektórym wyłącznie z historią. Czy słusznie? Na ile zajmujecie się bieżącym życiem miasta?

Nasze przewodnie hasło zamieszczone jest na sztandarze: „Przeszłość dla Przyszłości’. Staramy się pogodzić historię z teraźniejszością. Prowadzimy wiele spotkań historycznych, salony przewodnickie, spacerki z przewodnikami, gry miejskie, uczestniczymy w uroczystościach rocznicowych. Działalność historyczna jest bardzo ważna, gdyż przekazujemy wiedzę młodzieży, studentom i nowym mieszkańcom miasta na temat dziedzictwa i tożsamości Warszawy, ale również zabieramy społeczny głos w sprawach bieżących jak ostatnio wpłynęliśmy w pewien sposób na zachowanie dziedzictwa niematerialnego jak nazewnictwo miejskie, gdzie developer dzięki naszym staraniom zachował nazwę „Elektrownia Powiśle”. Również zajęliśmy oficjalne stanowisko w sprawie likwidacji Kina Femina, byliśmy za pozostawieniem kina w obecnym miejscu ze względu na tradycję, warszawskość tego kulturalnego ośrodka. Niestety nie udało się.

Jakie macie plany na najbliższe miesiące?

Przed nami realizacji kursów i konkursów wiedzy o Warszawie dla dzieci i młodzieży a w tym przyznanie certyfikatu „Varsavianistycznej Szkoły” dla placówek oświatowych. Ponadto mamy cykl spotkań promujących postać prof. Stanisława Lorentza współzałożyciela i pierwszego prezesa TPW. Na spotkaniach tych prezentujemy film dokumentalny „Stanisław Lorentz – pamięć zapisana w kadrze”, który powstał dzięki Towarzystwu. Jest to sposób na przybliżenie postaci profesora wśród młodzieży i nowych mieszkańców Warszawy.

Rozmawiała Małgorzata Chomicz-Mielczarek

Fot. Rafał Krupa

Rozmowy przy Oknie z Witkiem Weszczakiem współzałożycielem grupy M20

W Rozmowach przy Oknie gościmy Witolda Weszczaka, jednego z założycieli Grupy M20, laureata konkursu Miastoszpeciciel 2013, autora wygranej fotografii z Rotundą. Poprosiliśmy Witolda o dokończenie naszego kwestionariusza i dodanie kilku zdań na temat tego jak ocenia tegoroczne wyniki konkursu Miastoszpeciciel. Zapytaliśmy go także o opinię czy uda się wprowadzić pozytywne zmiany w polityce reklamowej Warszawy.

witek foto

(fot. Edyta Sadowska)

Witold Weszczak – z wykształcenia dziennikarz, z zamiłowania działacz na rzecz poprawy przestrzeni miejskiej stolicy, fan tego miasta i miejskości. Niedawno dzięki współpracy Grupy M20 i kawiarni Państwomiasto na Muranowie znów zaświecił się jeden z ostatnich, zachowanych na mieście PRL-owskich neonów: Galskór. Rok wcześniej GM20 i PM doprowadziły do powstania nowych neonów: +48 22 oraz Państwomiasto. Grupa M20 zabiega o poprawę jakości przestrzeni Warszawy. Bierze udział w koalicji instytucji działających przy pl. Małachowskiego. Dzięki jej działaniom rozstrzygnięto niedawno konkurs architektoniczny na przebudowę placu, która ma odmienić jego oblicze już w 2016 roku.
Grupa M20 od kilku lat działa także na rzecz walki z niską estetyką przestrzeni publicznej Warszawy. Prowadzą między innymi działania edukacyjne dotyczące estetyki miasta, proponują też swoje rozwiązania na kształtowanie wybranych przestrzeni Warszawy. Więcej informacji znajdziecie tu.

Kwestionariusz Okna na Warszawę

Warszawa to miasto z wielkim potencjałem. Jego powojenna historia to pasmo ciągłych i wielkich przemian, najpierw powojennej odbudowy, potem socjalistycznej rozbudowy, a od upadku komuny wielkiej modernizacji. Warszawa to miasto, które nieustannie zadziwia swoim tempem, swoim życiem i energią ponad dwóch milionów ludzi, które je tworzą.

W Warszawie lubię szybkie tempo i podejście na „tak”. Warszawiacy są dynamiczni, prą do przodu, nie pękają, gdy stają przed trudnymi wyzwaniami. Jak coś tu się robi, to konkretnie, od początku do końca. Nasze miasto przyciąga ludzi nie lubiących tracić czasu i wykorzystujących nadarzające się okazje. To bywa postrzegane jako typowo warszawskie rozpychanie się łokciami, ale moim zdaniem to jest klucz do sukcesu stolicy: sprawne działanie, wykorzystywanie szans.

W Warszawie nie lubię narzekania na Warszawę. Więc złego słowa o niej nie powiem poza tym, że tu się za bardzo na nią narzeka. Taka moda trwająca od lat. Pocieszające jest, że kiedyś było tego znacznie więcej, to nawet był szpan, żeby pożalić się jakie to miasto jest beznadziejne. Dziś na szczęście to już zanika, ale wciąż się słyszy, jak tu jest „brzydko i źle”. Szkopuł w tym, że „ładnie i dobrze” samo się nie zrobi – trzeba temu dopomóc. I to się powoli zaczyna zmieniać. Warszawiacy coraz mniej narzekają, a coraz więcej zmieniają. Interesują się swoimi podwórkami i ulicami, czują się za nie odpowiedzialni. Idzie ku lepszemu.

Prawdziwy warszawiak to człowiek, który sam o sobie może powiedzieć: „jestem warszawiakiem”. Tylko tyle i aż tyle. Bycie warszawiakiem to sprawa indywidualna, którą każdy z nas rozstrzyga sam ze sobą. Mnie nie interesuje grzebanie w życiorysach, sprawdzanie kto i od ilu pokoleń Warszawę zamieszkiwał choćby przez jedną noc w swoim życiu. Ile ma we krwi wsi, a ile Warszawy. Czy jest przyjezdny czy urodził się w rodzinie, której przodkowie kładli cegły na budowie kościoła św. Anny. Warszawiakiem jesteś, jeśli się nim czujesz. Koniec i bomba.

Moje ulubione miejsce w tym mieście to Państwomiasto. Mam wiele ulubionych miejsc, ale PM jest najulubieńsze. Znam to miejsce od środka, wiem jak powstawało, miałem w tym swój drobny udział i dziś jestem dumny z tego, jak ono się rozwinęło. PM to z pozoru zwykła knajpa, która jest jednak centrum dla ludzi, którzy poświęcają swój czas na działalność pro bono. To miejsce spotkań, debat i pracy. Przychodzą tu ludzie wolnych zawodów, organizacje pozarządowe oraz tacy jak ja, działający w tzw. IV sektorze, nieformalne NGOsy, nie figurujące w żadnym urzędowym rejestrze, ale działające w rzeczywistości. Tu można zająć salę spotkań, jest aula na debaty i prezentacje, do dyspozycji jest małe zaplecze biurowe. Wszystko to zupełnie za darmo. W PM zawsze jest kupa ludzi, zawsze coś się dzieje. Akcje, zbiórki podpisów, dyskusje. Przewija się tu masa ciekawych osobistości. No i ta kuchnia. Kilka miesięcy temu PM zatrudniło nowego kucharza Bartka Stekowskiego. To człowiek, który nawet jakby go wpuścić do kuchni z pustą lodówką, zrobi Ci takie danie, że będziesz go na rękach nosić.

Jeśli nie Warszawa, to Londyn. Wśród stolic europejskich tylko Londyn jest miastem o randze światowej. Takich miast jest dziś na świecie zaledwie kilka i gdybym miał zamienić Warszawę na inne miasto, byłoby to jedno z nich.

———————————————————————————————————————–

Jesteś laureatem Miastoszpeciciela roku 2014. Dlaczego Rotunda według Ciebie zasłużyła na to miano?
Nie tyle Rotunda, co bank PKO BP, zasłużył sobie na tę antynagrodę swoją postawą. Szczerze powiem, że wcale mi nie zależało na tym, żeby zrobić z banku chłopca do bicia. Ale PKO samo nie dało sobie szansy. Zanim moje zdjęcie trafiło do konkursu, jako Grupa M20 wysłaliśmy do banku list z prośbą, żeby Rotunda, jeden najbardziej rozpoznawalnych budynków w Warszawie, przez wielu uznawana za perłę socmodernizmu, została odsłonięta, a szmata reklamowa zdjęta na stałe. Bank nam odmówił. Dostaliśmy pismo z odpowiedzią, że reklama na Rotundzie będzie wisieć i koniec. Przykro mi to mówić, ale PKO BP w pełni zasłużyło na napiętnowanie.

Jeżeli nie Rotunda to czy są inne obiekty w Warszawie, które nominowałbyś do tego tytułu?
Jest ich aż nadto. Zdecydowałem się wybrać Rotundę właśnie dlatego, że jej zasłonięcie jest jak zarzucenie reklamami Zamku Królewskiego, PKiNu, Dworca Centralnego albo kolumny Zygmunta. Jeśli zapytać dziś warszawiaków o najbardziej charakterystyczne miejsca w stolicy, to Rotundę wymieniliby jednym tchem razem z Centralem czy Pałacem Kultury.

Estetyka przestrzeni to trudny problem, ale stał się głównym przedmiotem Waszych działań. Nie obawiacie się, że to walka z wiatrakami?
Nie zajmujemy się stricte estetyką, ale przede wszystkim tym, jak przestrzeń miejska służy ludziom. Estetyka jest w naszym rozumieniu tylko jednym z narzędzi, które ma przyciągnąć ludzi do przestrzeni publicznych.

W którą stronę będą ewaluowały kolejne działania Grupy M20?
Zajmowaliśmy i nadal będziemy zajmować się oddolnymi próbami zmiany warszawskiej przestrzeni publicznej na lepsze.

Czy masz jakieś porady dla początkujących aktywistów miejskich?
Najważniejsze to mieć z tego radochę. Żeby zrobić coś fajnego w Warszawie trzeba dużo siły i samozaparcia, ale jeśli nie czerpie się z tego przyjemności, to umarł w butach. Jednak Warszawą zwykle zajmują się fascynaci, a ich zrazić najtrudniej. Więc moją Dobrą Radą Pana Ojca jest, by nie zapominać o tym, że taka działalność powinna być pasjonująca i za tą pasją trzeba podążać.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Monika Domanowska

Warszawa de luxe. Rozmowa z Concierge pięciogwiazdkowego hotelu.

Warszawa de luxe. Rozmowa z Concierge pięciogwiazdkowego hotelu.

Naszym gościem w Rozmowach przy Oknie jest dziś Michał Borowiak*, Head Concierge z hotelu Bristol w Warszawie. Pytamy go o Warszawę widzianą z perspektywy turystów biznesowych i  premium, z którymi na co dzień ma do czynienia. Czego tu szukają, co im się podoba, gdzie obowiązkowo robią sobie zdjęcie, z jakimi wyobrażeniami przyjeżdżają do stolicy, a z jakimi wyjeżdżają i jak to jest ze stereotypami? Michał jest dla pięcigwiazdkowych gości często pierwszym przewodnikiem po mieście,  pytamy go zatem także o specyfikę profesji Concierge. A ponieważ spotykamy się  „przy Oknie”obowiązkowo jest też nasz kwestionariusz warszawski. No i – korzystając z okazji – podpytujemy go o te pięć gwiazdek 🙂 Zapraszamy do lektury! 4 Warszawa to miasto…

pełne kontrastów, które bardzo lubię i chętnie ich szukam w każdej wolnej chwili na spacerach po mieście. Wiem, że większość osób ten bałagan architektoniczny przeraża (rzeczywiście często woła on o pomstę do nieba) ale staram się zawsze w każdej sytuacji widzieć jednak te jasne strony, a nie ciągłe narzekania i niezadowolenie. Czy nie możemy z tego bałaganu uczynić naszego atutu? Dlaczego akurat nie moglibyśmy się tym pochwalić, że obok starych wiekowych budynków doklejane są teraz nowoczesne szklane domy? Moim ulubionym miejscem jest kamienica przy ulicy Sienkiewicza 4, gdzie wchodząc do środka i będąc w studni budynku mamy niesamowity widok w górę – polecam! Można tam zobaczyć wielką błękitną taflę szkła budynku z sąsiedniej równoległej ulicy. Takich „perełek” szukam, takie „perełki” często polecam znajomym i gościom jako alternatywny pomysł na nasze miasto.

W Warszawie lubię…

połączenie tradycji z nowoczesnością – wszystkie nowe „plomby” przy istniejących już budynkach i nadbudowania starych budynków. Jako Polacy na pewno mamy się czym chwalić w kwestii historii, kultury naszego narodu, gastronomii, muzyki, naszej gościnności – wykorzystujmy to na co dzień i łączmy nasze tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenia z aktualnymi trendami w tych wszystkich dziedzinach. Uwielbiam wszystkie miejsca, które ostatnio przeszły rewitalizację i czekam na kolejne – już za chwilę będzie to cała nowa ulica Świętokrzyska, która zostanie ponownie otwarta po 4 latach wielkiego remontu i budowy metra. Cieszę się, że te miejsca na nowo będą tętnić życiem!

W Warszawie nie lubię…

To trudne pytanie: nie ma miejsc, których był nie lubił i które bym omijał. Ogólnie pozytywnie patrzę na nasze miasto, na ludzi i na to, że w momentach wielkich potrafimy się zjednoczyć i mówić jednym językiem i myśleć w podobnym kierunku. Oczywiście można by dążyć do idealnego świata, gdzie wszyscy się do siebie pozytywnie nastawiamy, jeździmy czystymi pachnącymi nowymi autobusami i tramwajami (najlepiej darmowymi dla mieszkańców stolicy – tak jak to już powoli zaczyna mieć miejsce w innych miastach), że mamy więcej mostów i kolejne linie metra, wszyscy mają pracę do której błyskawicznie dojeżdżają, itp. Ale z drugiej strony decydując się na mieszkanie w dwumilionowym mieście musimy się liczyć z tymi wszystkimi utrudnieniami, na które ludzie zazwyczaj narzekają. Nie rozumiem mieszkańców narzekających na remonty ulic – przecież to jest wszystko po to, żeby kiedyś było lepiej! Nie dlatego, żeby teraz było nam gorzej 🙂 Zawsze optymistyczne i perspektywiczne myślenie pozytywnie mnie nakręca i staram się to przekazywać dalej.

Moje ulubione miejsce w tym mieście…

zdecydowanie Saska Kępa i okolicy Stadionu Narodowego, tu teraz mieszkam i nie wyobrażam sobie teraz innego miejsca na zamieszkanie. Każde moje kolejne bycie w stolicy będzie na pewno w tych okolicach. Piękna niska zabudowa, brak kolosalnych supermarketów i parkingów na tysiące samochodów i spieszących się ludzi, a za to zielono, kolorowo, leniwie, do tego jeszcze plaża pod Mostem Poniatowskiego. To zdecydowanie moje miejsce.

Jeśli nie Warszawa, to…

Na pewno przez najbliższe lata będzie to Warszawa. Nie planuję wielkich zmian – mimo, że jestem z Wielkopolski, w Warszawie mieszkam i żyję już od 13 lat: tu jest teraz moje życie, moja praca, moje poranki, moje spacery, moje wieczory i moje mieszkanie. Też z racji mojej pracy, w którą jestem bardzo zaangażowany, rynek w Polsce jest bardzo okrojony dla mnie – mógłbym jeszcze ewentualnie mieszkać w Krakowie lub Trójmieście bo jeszcze tam są takie perspektywy i oferty dla Gości jakie daje też Warszawa, ale pewno to jest teraz moje miejsce.

Jak –  z Twojej perspektywy –  wygląda Warszawa widziana oczami pięciogwiazdkowego turysty? Z jakim obrazem miasta przyjeżdża, jakie stereotypy ma w głowie, a z jakim wyjeżdża?

Jestem absolutnie przekonany, że wszyscy goście wyjeżdżający z Warszawy są zachwyceni naszym miastem, kulturą, kuchnią i polską gościnnością – często potem do nas wracają, a jeśli nie oni sami to ich rodziny czy przyjaciele, którym to miasto zostało przez nich polecone. Mamy naprawdę wiele do zaoferowania, czego na co dzień niestety nie doceniamy i nie zauważamy, bo mamy tu to na co dzień. Nawet nasza zwykła droga z domu do pracy jest dla nas przecież codziennym obowiązkiem, a dla innych może być niezwykle inspirującą przygodą – jeśli na przykład po drodze mamy targ warzywny czy kwiatowy, albo jakiś pomnik który widzieliśmy już tyle razy, że teraz na niego nie patrzymy, albo zwykła piekarnia w której codziennie kupujemy chleb, a dla obcokrajowców to wielki rarytas – bo przyznajmy, że polskie pieczywo jest najlepsze na świecie 🙂 Nierzadko zdarzają się oczywiście goście oczekujący szczurów na ulicach i wiecznego chłodu (w końcu „Poland” kojarzy się wielu z „Pole” czyli biegunem) – a tutaj okazuje się, że jednak już mamy telewizory w domach i nawet pralki w każdym domu (co dla wielu narodowości jest nie lada zjawiskiem, bo mają przecież jedynie ogólnodostępne pralnie publiczne na ulicach). Uwielbiam tą pracę za możliwość weryfikacji właśnie takich oczekiwań z rzeczywistością, która tu na naszych gości czeka.

Czy Twoim zdaniem Warszawa jest atrakcyjnym miastem dla pięciogwiazdkowych gości? Dlaczego?

Absolutnie tak! Mamy wiele atutów, których my mieszkając tutaj nie widzimy, a które dla naszych gości są wyjątkowe. Nasza historia – niewiele krajów na świecie ma aż tak długą historię, nasze bohaterstwo, nasze tradycje, nasza kuchnia – to wszystko gości zadziwia i naprawdę są tym wszystkim urzeczeni. Fakt, że naszego kraju nie było geograficznie przez tak wiele lat, a to wszystko przetrwało i my przetrwaliśmy – jest dla wielu turystów absolutnie wyjątkowy. Goście Bristolu uwielbiają wszystkie historie o naszych gościach, o budynku który przetrwał wojnę, o rozbudowach i przebudowach. Do tej pory zdarzają się goście pamiętający jeszcze sześciopiętrowy Bristol i chcą koniecznie pokój z tapetą w czerwone kwiaty, a od dwóch lat już takich nie ma 🙂 Historia niesie ten hotel, a hotel niesie historię i jestem przekonany że jeszcze przez wiele lat tak będzie. Miasto jest dla gości niezwykle atrakcyjne – mamy wiele miejsc typowych tylko dla nas, takich których nigdzie indziej na świecie nie uda się znaleźć. Obowiązkowo trzeba mieć aktualnie zdjęcie pod palmą i pod tęczą – znaczna większość gości pyta o te miejsca.

Skąd czerpiesz informacje o mieście?

To na pewno nie jest praca tylko na 8-9 godzin bycia w hotelu – wykonywana przez nas praca Concierge wymaga pełnego zaangażowania i przed pracą i po pracy również. Chodząc warszawskimi ulicami czytam plakaty, zaglądam w dziwne nieznane mi dotąd zakamarki, zwiedzam wystawy w muzeach, odwiedzam warszawskie nowe restauracje, odkrywam nowe tereny – jestem osobą, która raczej woli sama wszystko sprawdzić aniżeli posłuchać czy przeczytać 🙂 Oczywiście bazuję na licznych blogach (również na Okno Na Warszawę) oraz wydawnictwach, ale staram się zawsze jednak po swojemu.

Jesteś w zawodzie od wielu lat. W tym okresie Warszawa przeszła sporo zmian i wciąż zmienia swoje oblicze. Jakie uważasz za najważniejsze, a jakie zauważają turyści z którymi masz kontakt? Czego wciąż tu brakuje?

Przez te wszystkie lata Warszawa stała się na pewno łatwiej dostępna dla gości – mamy wiele nowych linii lotniczych, rozbudowane lotnisko i jeszcze do tego drugie lotnisko, w końcu pełną autostradę A2, ale też tanie połączenie autobusowe. Łatwiej do nas trafić, łatwiej też przemieszczać się po mieście. Jak jeszcze zaczynałem pracę nie było ani tak rozbudowanej sieci połączeń, ani też aż tak dostępnego powszechnie internetu z którego można skorzystać w każdej chwili i błyskawicznie uzyskać odpowiedź nawet na najdziwniejsze pytania. Jesteśmy też sami w sobie bardziej otwarci na świat, bardziej tolerancyjni na różne odmienności i inne narodowości – myślę, że każdy gość może się już teraz poczuć w naszym mieście bezpiecznie i swobodnie, co na pewno tez wpływa w znacznym stopniu na ich odbieranie naszego miasta. Mamy wiele nowych wspaniałych miejsc tętniących życiem – jest moja oaza ciszy i spokoju w centrum miasta czyli Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego (teraz – pracując w Bristolu – mam tu jeszcze bliżej :), ale są też plaże, fontanny, skwery, place i inne miejsca gdzie można na chwilę przysiąść i choć przez chwilę podziwiać nasze miasto.

Pracujesz jako Concierge, czyli bardzo często to Ty jesteś przewodnikiem gości po mieście. Od tego, co im polecisz może zależeć z jakimi odczuciami i wrażeniami stąd wyjadą. Czy czujesz spoczywającą na Tobie odpowiedzialność?:) A poważniej – jak często trafiają się goście, którzy o mieście nie wiedzą kompletnie nic i to Ty organizujesz im cały pobyt?

Coraz rzadziej zdarzają się tacy goście – zwłaszcza w Bristolu mamy raczej do czynienia ze świadomymi turystami, którzy wiedzą czego chcą, maja raczej precyzyjnie zaplanowany czas w Warszawie, jasno nam mówią czym są zainteresowani a co nie leży w sferze ich zainteresowań – wtedy łatwiej jest nam ustalić plan działania na poszczególne dni. Coraz rzadziej spotykam się z pytaniem „Co robić?” które padało bardzo często jeszcze kilka lat temu. Na pewno przyczynił się do tego Internet, liczne portale społecznościowe oraz rankingi, gdzie każdy może coś dopisać / skomentować / polecić. Turyści są coraz bardziej świadomi ale nadal potrzebują wskazówek i pomocy i chętnie takich właśnie udzielamy.

Czy możesz przybliżyć naszym czytelnikom zawód Concierge’a? Czym się dokładnie zajmujesz? Jakie było najdziwniejsze, a jakie najciekawsze zawodowe zadanie, którego przyszło Ci się podjąć?

To na pewno zawód dla osób ciekawych świata, z pasja, którzy całkowicie potrafią zaangażować się w życie hotelu oraz w życie gości do niego przybywających. Bycie Concierge oznacza kompleksową i wielowymiarową opiekę nad gośćmi w hotelu, organizację ich czasu wolnego ale też jednocześnie pomoc w biznesowych sprawach związanych z naszym miastem. To też spełnianie życzeń, udzielanie wskazówek oraz licznych rekomendacji i pomoc w planowaniu podróży. To także realizacja najbardziej nietypowych próśb, co możliwe jest dzięki szerokiej sieci międzynarodowych powiązań i kontaktów – również dzięki stowarzyszeniu Les Clefs d’Or do którego należą wszyscy czterej pracownicy działu Concierge w hotelu Bristol. Oprócz standardowych zapytań, z którymi spotykamy się na co dzień, czekamy również na inne nietypowe prośby, często nazywane przez nas „ukrytą kamerą” bo nigdy do końca nie wiadomo czy są prawdziwe czy naprawdę zmyślone na chwilę :)To na przykład zapytania o odnalezienie członka dalekiej rodziny w innym mieście w Polsce, poszukiwanie korzeni gości za pośrednictwem parafii lub urzędów stanu cywilnego czy tez archiwów państwowych, wysłanie pozostawionych przez gości rzeczy na drugi koniec świata jak najszybciej, czy też przeszukiwanie połowy świata w celu odnalezienia zagubionego bagażu. Każda taka rozwiązana sprawa jest dla nas zawsze dużym sukcesem i na każde kolejne tego typu zapytanie mamy już gotową odpowiedź.

Co jest najtrudniejsze w Twoim zawodzie?

Nie ma trudnych spraw, po prostu niektóre z nich wymagają nieco więcej czasu na rozwiązanie. Bardzo rzadko zdarzają się zapytania gości, których nie jesteśmy w stanie zrealizować – często dlatego, że ograniczają nas kwestie prawne czy moralne 🙂 Do każdego zapytania i do każdej prośby staramy się podchodzić zawsze z dużym zaangażowaniem i empatią, zawsze wchodzimy w skórę gościa żeby lepiej go zrozumieć, i chociaż czasami niekoniecznie zgadzamy się ze zdaniem lub gustem (!) gościa, to jednak jesteśmy tu dla nich i to powinniśmy zawsze o tym pamiętać.

Dziękuję za rozmowę.

 

*Michał Borowiak, Head Concierge z hotelu Bristol w Warszawie. Od kilkunastu lat w branży hotelarskiej, po wcześniej ukończonych studiach kierunkowych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Od 2010 roku członek globalnego stowarzyszenia Les Clefs d’Or (ZŁOTE KLUCZE) zrzeszającego prawie 3800 członków z 44 krajów na całym świecie. Od lat aktywnie zaangażowany w promowanie Warszawy jako miejsca destynacji, zafascynowany alternatywnymi sposobami zwiedzania świata, sam organizuje wyjazdy swoje i swojej rodziny od A do Z łącznie z pisaniem przewodników.

Rozmowy przy Oknie z Jarkiem Spaceorologiem Praskim

Dziś w Rozmowach przy Oknie gościmy Jarka Spacerologa Praskiego, twórcę POSUL-u, czyli Praskiego Otwartego Uniwersytetu latającego i przewodnika po Warszawie.

Jarek Spacerolog Praski na wyspie na Wisle pod Mostem Poniatowskiego

Jarek Spacerolog Praski jest varsavianistycznym, społecznym działaczem edukacyjnym i warszawskim przewodnikiem, choć najchętniej działa jako półprzewodnik, to znaczy oprowadzając po prawobrzeżnej połowie miasta, jest bowiem od prawie 20 lat mieszkańcem Prawego Brzegu. Wychowany od przedszkola na pierwszych dwu płytach Orkiestry z Chmielnej, a potem na cosobotnich „Warszawskich pożegnaniach” Jerzego Kasprzyckiego w Życiu Warszawy, które czytywał już pod wczesnej podstawówki. Najbardziej kocha Warszawę przedwojenną i dziewiętnastowieczną, jej eklektyczne kamienice, ale także fabryki, koszary, wiadukty, mosty… Lubuje się w nietypowych miejscach. Nad Stare Miasto, Żoliborz czy Saską Kępę przedkłada „charakterne” dzielnice – Pragę a także Targówek, Bródno, Kamionek z ich drewniakami i przemysłem, a z lewobrzeżnych Powiśle, Wolę czy Czerniaków. We wszystkim doszukuje się humorystycznego aspektu, dlatego uwielbia Wiecha i bon-moty króla warszawskiej cyganerii, Franca Fiszera.

Poprosiliśmy go o dokończenie naszego Kwestionariusza Warszawskiego i przy okazji zakończenia kolejnego semestru – zapytaliśmy o POSUL.

Warszawa to miasto…
…PODZIELONE niemalże manichejsko: na to co po prawej i na to co po lewej stronie Wisły, na to co na północ i to co na południe od kolei średnicowej, na to co na Skarpie i na to co pod nią, na miasto rdzennych i na miasto słoików. Ale najbardziej Warszawa jest podzielona w czasie – na to co było przed 1944 i na to co potem. Miasto pełne kontrastów, miasto niespójne bez centrum, miasto tych, którzy chcą za wszelką cenę chronić resztki autentycznych zabytków i miasto tych, którzy nawet Łazienki by wyburzyli pod wieżowce… i paradoksalnie ci często także czują się warszawiakami, ludzi ceniących przeszłość i zabytki Warszawy obśmiewają i nazywają wieśniakami.

W Warszawie lubię…
Energię, upór i chęć osiągnięcia czegoś, które przyciągają tu dynamicznych ludzi i są jednym z wielu warunków koniecznych stania się warszawiakiem.

W Warszawie nie lubię…
ludzi którzy tu mieszkają lub tylko na chwilę tu przyjeżdżają, albo wręcz nigdy tu nie byli, ale mówią że nie cierpią Warszawy, choć jej nie znają ani nawet nie chcą poznać, a przecież muszą w niej żyć Z drugiej strony nie cierpię wywyższania się niektórych mieszkańców Warszawy  i patrzenia z góry na mieszkańców innych miejscowości. A także blokowisk i w ogóle wszelkiej luźnej, wiejskiej zabudowy, bezsensownie wielkich placów jak pl. Defilad czy pl. Piłsudskiego w obecnej formie.

Prawdziwy warszawiak to…
ten, który zna Warszawę i jej historię, szanuje ją, choć nie patrzy na nią bezkrytycznie. Ten, który pielęgnuje warszawskie lub z Warszawy się wywodzące zwyczaje czy po prostu w Warszawie silnie kultywowane, jak np. bywanie na 1 sierpnia na Powązkach i innych uroczystościach upamiętniających Powstanie, bywanie na wyścigach Służewcu, na wiankach nad Wisłą, a także bywanie na Grobach Pańskich (to dotyczy też niekatolików, a nawet niewierzących), jadanie pańskiej skórki na 1 listopada, nawet jeśli się jej osobiście nie cierpi.  Zna klasykę literatury o Warszawie od Gomulickiego przez Prusa, Wiecha, po Nowakowskiego, Konwickiego i nawet Magdalenę Tulli.  Słucha radia, którego sygnałem jest Warszawianka, zna filmy o Warszawie jak Cafe pod Minogą czy Róg Brzeskiej i Capri.

Moje ulubione miejsce w tym mieście…
przedwojenne ulice Pragi i Śródmieścia Południowego oraz parę widoków ze Skarpy i Wisła widziana z bliska, z pokładu drewnianej łodzi lub z betonowej ostrogi po praskiej stronie, na której pije się piwo, patrząc na przejeżdżające Mostami Gdańskimi pociągi i tramwaje. Poza tym picie piwa na prawym brzegu Wisły jest legalne, bo istnieje pewien kruczek prawny…

Jeśli nie Warszawa, to…
Dubrownik, Lizbona, Stambuł, z zaoceanicznych może Nowy Jork albo Boston? Najlepiej tam, gdzie pełne knajpek miasto na wzgórzach wznosi się nad morskim portem u ujścia rzeki, gdzie ciepłe lato, ale niedaleko ośnieżone góry, a może nawet lasy i jeziora. Ewentualnie Gdańsk, Wrocław lub Lwów, ale te prawdziwe, sprzed 1939 lub albo Bejrut sprzed 1975… Starą Jerozolimę też brałbym pod uwagę.

__________________________________________________________________________________________________________

Czym jest POSUL i jak się narodził?
Potencjalnych POSULów rodzi się rocznie w Warszawie tyle, ile odbywa się kursów przewodnickich. Bardzo różni ludzie z jednej grupy zaczynają się w końcu i mimo wszystko lubić nawzajem, a także lubić cotygodniowe spotykanie się przy tematach warszawskich. Obiecują sobie , że po końcu kursu będą kontynuować takie spotkania. Zwykle takie inicjatywy upadają już po kilku spotkaniach i grupa się rozpada, bo nie ma komu przygotowywać wykładów ani komu ich słuchać. POSUL czyli Praski Otwarty Samozwańczy Uniwersytet Latający miał to szczęście, że gdy się rodził, akurat działo się w Warszawie kilka spraw ważnych i ciekawych, o których ktoś chciał nam opowiedzieć i okazało się, że wykładowcy zgłaszają się sami, podobnie słuchacze. Szybko absolwenci naszego kursu przewodnickiego ze specjalizacją praską stali się wśród słuchaczy mniejszością.

Skąd czerpiesz pomysły na kolejne wykłady?
Czasem coś usłyszę coś w stacji radiowej mającej za sygnał Warszawiankę, coś przeczytam, kogoś spotkam. Teraz po pięciu latach funkcjonowania wykładowcy zgłaszają się już sami i trzeba będzie wprowadzić selekcję albo uruchomić dodatkowe wykłady w innym dniu tygodnia. Zasadą jest różnorodność, stąd zdarzają się prezentacje plastyków, koncerty albo tematy bardzo niszowe. Bywają też wykłady terenowe.

Ile osób przychodzi na POSULowe spotkania i kim są te osoby?
Średnio między 25 a 35, zimą oczywiście więcej, choć silny mróz też odstrasza od podróży po mieście. Bywały takie wykłady, gdzie do sali udało się upchnąć z 80 osób, a pozostali musieli niestety z braku miejsca odejść z kwitkiem sprzed drzwi. Jest parunastu bywalców, inni przychodzą co jakiś czas na interesujące ich tematy, ale można zauważyć pewną fluktuację ludzi.
Mniej niż 15 osób chyba nigdy nie było, a powodem niskiej frekwencji tego feralnego dnia była niespodziewana gwałtowna śnieżyca, która rozpętała na trzy godziny przed wykładem. Zwykle rocznie odbywa się 25 wykładów. Mamy patronat Miesięcznika Stolica i Związku Stowarzyszeń Praskich

Na wykłady przychodzą miłośnicy Pragi i Warszawy – amatorzy i zawodowcy (przewodnicy obecni i przyszli, działacze miejscy) albo ludzie zainteresowani danym tematem. Są w różnym wieku, bywają studenci i licealiści nawet, ludzie w wielu 30 i 40 lat, sporo jest emerytów. Oczywiście czasem zaglądają na chwilę posłuchać kilkuletnie dzieci z sąsiedztwa, a zdarzają się i psy 😉 Kotów nie zauważyłem, więc podejrzewam że myszy pod podłogą słuchają również uważnie. 🙂

Teraz trwa wakacyjna przerwa, kiedy ruszacie z kolejnymi wykładami?
Na pierwsze po wakacjach spotkanie zapraszamy 17 listopada 2014.
 
Dlaczego na siedzibę swojego uniwersytetu wybrałeś Pragę?
Wybraliśmy, bo zakładających było więcej, potem się wykruszyli. Nasz kurs odbywał się na Pradze i jej dotyczył, więc wybór był oczywisty. Lubię wszelką alternatywę: artystyczną, kulinarną, intelektualną… Na prawym brzegu mieszkam od 1995 roku.

Jesteś także przewodnikiem po Warszawie – po jakich miejscach najbardziej lubisz oprowadzać i dla czego?
Po wszystkich dzielnicach prawobrzeżnych (z Kamionkiem, Bródnem, Targówkiem…. ). Inne ulubione to Powiśle, Solec, Wola. Tam gdzie najwięcej ducha prawdziwego, przedwojennego miasta.

Dziękuję za rozmowę.

POSUL w sieci: www (tu znajdziecie m.in. listę ubiegłorocznych wykładów), facebook.