


Warszawskie przestrzenie liminalne
Warszawskie przestrzenie liminalne

Okna warszawskiej Starówki
Okna warszawskiej Starówki
Na podstawie zdjęć staromiejskich okienek (i jednego portalu, który dziś wygląda trochę jak fragment okna) stworzyliśmy plakat, który możecie sobie pobrać w dużym formacie, wydrukować i powiesieć u siebie. Plakat jest w formacie A2, ale można go bezpiecznie przeskalować do mniejszego formatu A3, A4, A5 itd.
Plakat można pobrać za darmo, ale jeśli doceniasz to, co robimy, będzie nam miło, jeśli postawisz nam kawę - o tutaj: https://buycoffee.to/oknonawarszawe. Dziękujemy z góry! 🙂
Przy okazji przypominamy, że możecie też pobrać na tych samych zasadach grafikę „Mosty Warszawskie” – zachęcamy 🙂

Tajemnicze, odwrócone „T” na elewacjach budynków
Tajemnicze, odwrócone „T” na elewacjach budynków
Tajemnicze, odwrócone „T” na elewacjach budynków – z pewnością je widzieliście.
To pozostałość po systemie ostrzegaczy ulicznych, których na przełomie lat 50/60 zamontowano w Warszawie ok. 600 sztuk. Były to metalowe, czerwone skrzynki, z uchwytem podobnym do hamulca bezpieczeństwa w pociągach. Można było dzięki nim wezwać straż pożarną, milicję czy też ambulans.

Kalendarz. Dziewczyny, samochody i Warszawa w tle
Kalendarz. Dziewczyny, samochody i Warszawa w tle
Od dawien dawna, jak Polska długa i szeroka, ten jeden specyficzny rodzaj kalendarza zawsze wisiał w warsztatach samochodowych. Wszyscy wiemy o jakim kalendarzu mowa – roznegliżowane modelki ze sportowymi samochodami w tle. To fenomen, który jakoś nie chce zniknąć, pomino cywilizacyjnego rozwoju, rosnącej popularności feminizmu i dyskusji o prawach kobiet.
Tymczasem dwie artystki, Katka Blajchert i Urszula Kozak, wpadły na pomysł stworzenia kalendarza, w którym będą i dziewczyny, i samochody, ale jednak będzie zupełnie inny, można rzec – wobec tamego będzie czymś w rodzaju anty-kalendarza. Zamiast sportowych aut – zwykłe, powszechnie spotykane na naszych zakorkowanych ulicach, podniszczone, kilkunastoletnie auta. Zamiast willi z basenem w tle – warszawskie nie-miejsca, nieciekawe (z pozoru) zaułki, opuszczone, brzydkie. I zamiast półnagich modelek – one same, w takich strojach, w jakich chodzą na co dzień i czują się w nich dobrze.
„Nasz kalendarz jest pretekstem do pokazania współczesności. Dokumentujemy w sposób nieoczywisty miejsca, które często zmieniają się z dnia na dzień w Warszawie. To też taki nasz pamiętnik” – mówi Katka Blajchert. I zaznacza, że to już czwarta edycja kalendarza, pierwszy powstał w 2018 roku.
Ale właśnie o tegorocznej edycji zrobiło się głośno, zapewne za sprawą obecności kalendarza na wystawie „Walka o ulice” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, w ramach 14. edycji festiwalu „Warszawa w budowie”. Kalendarz spotkał się z ciepłym przyjęciem, choć w internetowych komentarzach pojawiło się również sporo hejtu wobec twórzczyń. „Nie bierzemy tego na poważnie, ani nie odbieramy osobiście. Taki temat to zawsze pożywka dla internetowych troli” – mówi Katka.
Czy będą kolejne edycje kalendarza? Pewnie tak, choć artystki nie planują jego komercjalizacji. Kalendarz można kupić tutaj – koszt – 100 zł.
Fotografie z archiwum Katki Blajchert i Urszuli Kozak. Tekst: Jarek Zuzga

Dom. Żelazna 103
Dom. Żelazna 103
Niczym specjalnie nie wyróżniająca się kamienica, niewielka, skromnie dekorowana, przydałby się remont elewacji.
Na uboczu, niewidoczna z głównych ulic.
A to właśnie tu działał mózg całej olbrzymiej operacji wysłania setek tysięcy warszawskich Żydów do obozu zagłady w Treblince, latem 1942 roku. Stąd wydawano rozkazy, skutkiem których dzień w dzień z Umschlagplatzu wyjeżdżał pociąg z tysiącami upchniętych nieludzko w bydlęcych wagonach Żydów. Tu w piwnicach i na podwórku dokonywano egzekucji Żydów wyłapanych poza terenem getta.
Hermann Höfle osobiście z tego domu decydował o losach warszawskiego getta. Miał duże doświadczenie w eksterminacji, zaczynał już w czasie słynnej nocy kryształowej w Niemczech, w 1938 roku. Zanim znikł z Warszawy, zdążył jeszcze odeprzeć atak bojowników żydowskich, którzy chcieli uwolnić z aresztu więźniów, podczas powstania w getcie, w kwietniu 1943 r.
Żelazna 103.
Dziś to zwykła kamienica mieszkalna. Wejście przez bramę na podwórze, gdzie dokonowyano egzekucji, jest zamurowane. O ponurej historii przypomina tablica na elewacji.